wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 29



                                                         ~miesiąc później~

-Rusz spokojnym kłusem. Jakimkolwiek dosiadem.-wykrzyknął Antek.
-OK.-odpowiedziałam.
Siedziałam sobie na Ramzesie. Ten rudzielec był wspaniały. Wiedział, że jestem inna i słabsza na prawą nogę, więc nie płoszył się nigdy. Nie bał się też tych rzeczy, które jakiś czas temu były dla niego ,,straszne''. A także zawsze wiedział co chcę zrobić. Jak miałam zagalopować na lewą nogę on mi zawsze pomagał. Rodzice już się o tym dowiedzieli, że jeżdżę, ale nie pozwoliłam żeby uczył mnie ktoś po za Antkiem. To dzięki niemu znów siedziałam w siodle.
-Przejdź do stępa, potem kłus, a z kłusa spokojny galop!
Tak jak powiedział chłopak. Przeszłam do stępa. Przejechałam z dwa okrążenia, zmieniłam kierunek i przycisnęłam łydkę, aby zakłusować. Przejechałam pół okrążenia i zagalopowałam. Zrobiłam półsiad i jechałam galopem roboczym. Przeszłam do pełnego siadu, a siadając przeszłam do stępa. Zrobiłam dwa kroki i zagalopowałam z najwolniejszego chodu.
-OK. Ustawię ci teraz 30cm. Najpierw z kłusa, a potem z galopu!
Zawahałam się, bo to moje pierwsze skoki od wypadku. Antek chyba to zauważył.
-Jeżeli nie chcesz to możemy to zrobić kiedy indziej.-uśmiechnął się do mnie.
-Nie, dam radę. Przeskoczę to!
Ruszyłam kłusem i najechałam na małą przeszkodę, a Rudy ją przeszedł. Zaśmiałam się.
-A łydka to gdzie, moja panno?-zapytał.
-Zapomniałam.-skrzywiłam się.
Najechałam na drąg jeszcze raz i tym razem, ku mojej uldze, dałam łydkę a Ramzes to przeskoczył. Antek podniósł poprzeczkę do 50cm.
-Dasz radę?-spytał.
-Spróbuję.
-Jak chcesz to możesz zamknąć oczy i zaufaj rudzielcowi.
Pojechałam kłusem, a na prostej przed przeszkodą zagalopowałam. Zrobiłam półsiad i trzy foule przed skokiem zamknęłam oczy. 1,2,3 i skok! Otworzyłam oczy kiedy znalazłam się po drugiej stronie.


                                                                           ***


-Nawet nie sądziłam, że uda mi się skoczyć!- siedziałam z Antkiem na strychu i od pół godziny nawijałam mu o skoku. Nagle usłyszeliśmy głośnie rżenie i huk, jakby coś spadło. Wyprostowaliśmy się i zaraz staliśmy na nogach. Szybko zeszliśmy ze strychu, a na dole w boksie leżała Iluzja, która zamierzała rodzić!
-Dzwoń po weterynarza, a ja polecę po kogoś z domu!- krzyknął Antek.
Wybiegł ze stajni. Poszłam do biura i zaczęłam szukać książki z numerami na półce.
-Mam!
Zaczęłam przewijać kartki, aż wreście znalazłam numer i zadzwoniłam. Po upewnieniu się, że przyjedzie rozłączyłam się i pobiegłam, a bardziej pokuśtykałam do klaczy. Leżała i cicho rżała. Zobaczyłam Antka, Bartka i mojego tatę. Teraz tylko zostało czekać.
------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, hej , hejoł! Sorry wielkie za brak jakielkolwiek aktywności, ale nawet nie miałam kiedy i jak napisać :/ Tyle sprawdzianó i poprawienia ocen :( Ale już jestem! Jutro na konie! :D A na razie macie takie cóś :p