czwartek, 22 października 2015

Przeprosin czas start....

Jak wiecie lub też nie wiecie. Nie było mnie tutaj od długiego czasu(chyba 1,5 roku). Brak postów spowodowany był moim lenistwem ale i brakiem czasu. Zastanawiałam się czy nie wrócić do pisania, ale zacznę chyba nową historię. Nowi bohaterowie, nowa fabuła i nowe pole do popisania :) To opowiadanie na pewno zostaje, ale przeniosę je do zakładki(chyba). Blog będzie oczywiście w tej samej tematyce co był tzn. konie. Postaram się regularnie dodawać posty i może jakieś małe opisy jazdy, a co mi tam :)


Więc podsumowując- Konik powraca!!!
Już niedługo(może w sobotę) dodam nowy post i rozdział, a teraz zapraszam do udostępniania tej jakże cudownej nowiny.


Pozdrawiam Łola :)

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 32



Przeglądałam właśnie internet, kiedy przyszedł do mnie mail. Mail od Antka, a brzmiał on tak:

Hej!

Co tam? Wiedziałaś, że niedaleko nas są zawody? Skokowe pierwszego dnia, a ujeżdżeniowe drugiego. Co ty na to? Hm?

Pod treścią znalazłam link, więc w niego weszłam. Zobaczyłam stronę stajni oddaloną od naszej o około 15 kilometrów. Oferta była bogata. Za podium były naprawdę przyzwoite nagrody, bo za pierwsze miejsce można było wygrać ogłowie i dwa czapraki. Zobaczyłam listę startową i się załamałam. Łącznie, czyli i w skokach i w ujeżdżeniu brało udział sto koni! Oznacza to dużą konkurencje. Przeglądałam nazwiska i konie, ale jakiś wielkich sław nie znalazłam. Praktycznie same grupy sportowe z najbliższych stajen. Kliknęłam jeszcze w ,,Informacje''. Zawody odbywały się za trzy tygodnie. Jejku skoro za trzy tygodnie się rozpoczynały, a teraz wzięło udział sto koni, to ile będzie tych koni w dniu zawodów? Ale wracając do rzeczywistości. A może by tak się skusić? Chociaż przed ostatnimi zawodami straciłam dużo i nie wiem czy teraz bym podołała temu zadaniu. Chociaż może... Zastanowię się do jutra i dam znać wszystkim co postanowiłam. Odsunęłam się z krzesłem od biurka, zamknęłam laptopa i ubrałam się w cieplejsze ciuchy. Miałam zamiar wsiąść w siodle na Diablicę, a nie przepraszam De Gaburę. Zeszłam na dół mijając rodziców.
-Gdzie idziesz?-spytała mama.
-Do stajni. Chciałabym wsiąść na De Gaburę.
-Aha. No dobrze, ale wracaj szybko na obiad- zachowywała się jakość dziwnie i nie mam zielonego pojęcia dlaczego, ale się niedługo dowiem.
Założyłam nowe oficerki, które dostałam od mamy za dobre oceny, a także kurtkę, szalik i czapkę. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zimne podwórko. Nic się na nim nie działo, oprócz tego, że konie biegały na pastwisku. Otworzyłam drzwi od stajni, które głośno zaskrzypiały. Konie podniosły głowy i zarżały cicho. Skierowałam się do bosku Gabury.
-Hej śliczna-powiedziałam.- Wsiadam dziś w siodle wiesz?
Patrzyłam na nią jakbym czekała na jej odpowiedź, po czym poszłam do siodlarni po sprzęt. Wzięłam siodło, ogłowie, skrzynkę z szczotkami i uwiąz po czym znowu podeszłam do klaczy. Wzięłam uwiąz i zapięłam karabińczyk do jej różowego kantara z Fair Playa, a sam uwiąz zawiązałam na barierce od boksu. Wyczyściłam dokładnie jej karą sierść i kopyta, po czym założyłam ogłowie z nachrapnikiem meksykańskim. Wzięłam do rąk siodło i przez chwilę wahałam się czy je założyć czy nie, ale jednak je założyłam. Założyłam toczek i rękawiczki, a do ręki wzięłam bacik. Zdjęłam wodze z szyi klaczy i poprowadziłam ją na halę. Stanęłam przy schodkach, wdrapałam się na nie i zgrabnym ruchem znalazłam się w siodle. Złapałam dobrze wodze, włożyłam nogi w strzemiona i ruszyłam stępem. Koń szedł rytmicznym krokiem z podniesionymi uszami. Po dziesięciu minutach rozgrzewki zakłusowałam. Najpierw ćwiczebny, który na karej jest bardzo, ale to bardzo wygodny, a później zaczęłam anglezować. Poprawiłam nogę i zaczęłam kręcić wolty, by trochę pogimnastykować klacz. Chodziła świetnie bez zastrzeżeń. Porobiłam jeszcze parę zmian po przekątnej i pokręciłam ósemki. Przeszłam do stępa i poklepałam kobyłkę, bo spisała się na medal. Po chwili znów ruszyłam kłusem i poprosiłam ją, by zagalopowała. Zrobiła to od razu lecz nie chciałam zbytnio przemęczać jej po przerwie, więc zaraz przeszłam do kłusa i do stępa, po czym się rozstępowałam. Przytuliłam się mocno do niej i zaczęłam jej szeptać kojące słowa. Zatrzymałam się, wyjęłam nogi ze strzemion i zsiadłam z klaczy.
------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział dedykuję pewnej ,,osobie'' która swoimi komentarzami zachęciła mnie do pisania. W końcu pisanie jakiegoś rozdziału od jakiegoś czasu sprawiło mi przyjemność :D Mam nadzieję, że Wam się podoba :)

Szczęśliwego Nowego Roku!(lepiej później niż wcale :P)

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 31



Stałam na środku lonżownika i wydawałam komendy głosowe Diablicy. Stałam tak od dwudziestu minut, a czułam jakbym stała tam całą dobę. Nie ma co się dziwić. Przyszedł listopad. Zimno, szaro i deszczowo. Na szczęście nie padało.
-Kłus!- zawołałam, a kobyłka z galopu przeszła do niższego chodu.- I stęp.
Podeszłam do niej i ją poklepałam.
-Dobra kobyłka.
Teraz przyszedł czas na mój plan. Wiem, że to było głupie, ale już po prostu nie mogłam wytrzymać. Ciągnęło mnie do tego strasznie. Podeszłam do barierki, na której wisiał mój toczek. Założyłam karej hackamore, a sobie toczek. Podeszłam z nią do ogrodzenia. Stanęłam na belce, złapałam wodze i wskoczyłam. Koń stał niczym zaczarowany. Nic jej nie wzruszyło. Trochę się na niej powierciłam, by sprawdzić jak zareaguje, a ona-nic. Zero, więc dałam jej łydkę, a ona ruszyła grzecznie stępem. Zrobiłam parę okrążeń, a po chwili zawahania zakłusowałam. Jak dawno na niej nie siedziałam. Koń jechał spokojnie kłusem jakby nigdy nic.
-Dobry konik- szepnęłam do karej.- To może teraz galop?
I stało się zagalopowałam. Koń szedł po prostu IDEALNIE. Przeszłam do kłusa, a potem do stępa.
-Na dzisiaj wystarczy- powiedziałam klepiąc ją.
Stępowałam po ,,jeździe'' i zaczęłam płakać. Nie wiem dlaczego. Po chwili konik stanął i popatrzył się na mnie wzrokiem mówiąc jakby: ,,Przestań, przecież nic się nie stało''. Zaśmiałam się, bo wyglądało to naprawdę śmiesznie. Koń daje mi życiową radę. Poklepałam ją raz jeszcze i zeszłam. Otworzyłam drzwiczki i nie trzymając kobylastej zaprowadziłam ją do stajni. Założyłam jej derkę i skierowałam się do siodlarni by odłożyć ogłowie i toczek do szafki. Siedziała tam blondynka, która pisała coś na swoim telefonie.
-W czymś mogę służyć?-spytałam.
-O! Dzień dobry-uśmiechnęła się do mnie.- Byłam umówiona z panem Danielem. Czy jest on gdzieś w pobliżu?
-Niestety nie ma, bo wyjechał po paszę dla koni.
-Ach! No cóż. To ja przyjadę tu jutro- powiedziała i wyszła.
-Kto to był?-zapytałam sama siebie, bo skądś ją znałam tylko nie wiem skąd.
Usiadłam na kanapie i zrobiłam sobie herbatę. Po chwili wszedł tu Antek.
-Wiesz co?- zapytałam.
-No co?
-A może by tak zmienić imię Diablicy? No bo ona jednak jest już łagodniejsza i te imię brzmi tak jakby była koniem z piekła- stwierdziłam popijając herbatkę.
-W sumie racja. A jakie imię proponujesz?- zapytał.
-Właśnie nie wiem-zastanawiałam się przez chwilę.- A może Filadelfia?
-Fajne, a może De Gabura?
-Hmm... De Gabura fajniejsze-powiedziałam, a na buzi Antka pokazał się triumf zwycięstwa.- Od dzisiaj mój koń nazywa się Gabryśka. Nie no spoko.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem! Ostatnio uwielbiam czytać blog Gosi, który jest tutaj i stwierdziłam, że też chciałabym coś takiego pisać, więc na tym blogu :D zmienię wszystko i będę tam coś pisać z moich jazd, bo coraz bardziej jestem z siebie zadowolona :P Oto mój taki jakby pamiętniczek z końskiego życia :D Kliknij tutaj!
Do następnego postu :D

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 30



Po 10 minutach przyjechał weterynarz. Patrzyłam z zaciekawieniem na poród źrebaka. Czekaliśmy tak nie wiem ile, ale nawet nie długo, kiedy pojawił się piękny kary źrebak.
-Jejku jaki on śliczny!-westchnęłam- Klacz czy ogier?
-Ogierek!- stwierdził po chwili weterynarz.
Popatrzyłam na Antka. Był chyba bardziej szczęśliwszy niż ja. Jak to możliwe? Nie wiem. Wiem tylko, że zbliżały się jego urodziny i już wiem co dostanie. Czekaliśmy jeszcze na pierwsze wstanie źrebaka, ale, że było już późno posiedziałam chyba 10 minut i zaczęłam zasypiać. Zbudziło mnie nagle jakieś szturchnięcie.
-Idź spać.
Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową i pokuśtykałam do domu. Szybko weszłam po schodach ubrałam się w piżamę i usnęłam od razu.

                                                                    ***

Obudziłam się nagle i usłyszałam ciche rżenie. Nie chciałam już spać co było dziwne. Ubrałam się w byle jakie dżinsy i bluzkę, a na to założyłam sweterek. Po cichu zeszłam na dół by nie obudzić rodziców. Założyłam sztyblety i poszłam do stajni. Zobaczyłam, że drzwi są otwarte, a w środku pali się światło. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero czwarta nad ranem, a stajenni zaczynają pracę o siódmej. Przecisnęłam się przez drzwi i weszłam do pomieszczenia. Zobaczyłam Antka siedzącego przy boksie Iluzji.
-Antek? Co ty tu robisz?-spytałam.
-Chciałem zobaczyć jak stawia pierwsze kroki.
-I jak? Stanął?
-Sama zobacz.-i gestem ręki wskazał na źrebaka.
Zobaczyłam pięknego karego źrebaka, który stał o własnych krzywych i chudych nóżkach.
-Ale on słodki!- westchnęłam.-Zrobić ci herbaty?
-Jasne.-odpowiedział z uśmiechem wskazującym wdzięczność, że ktoś się nim w końcu zaopiekował.
Podreptałam do ciemnej siodlarni. Zapaliłam światło i włączyłam czajnik, aby zagotowała się woda. Wzięłam dwa kubki. Jeden zwykły biały, a drugi niebieski z napisem ,,Antek''. Wrzuciłam herbatę do kubka i zalałam wrzątkiem. Wzięłam dwa kubki i poszłam do Antka. Obok niego było drugie krzesło, które tu nie stało, lecz wiedziałam, że krzesło stoi tu dla mnie, Usiadłam koło niego i podałam mu kubek jego ulubionej herbaty. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
-Dziękuję-szepnął.
-Nie ma za co.-odpowiedziałam mu także szeptem, a potem się uśmiechnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta dam! Jest! O to i on! Skończony i długo wyczekiwany rozdział 30! Jeszcze tylko 10 i drugi sezon! WOW! Obiecuję, że wezmę się za tego bloga i przynajmniej raz w tygodniu będą posty :D Niestety szkoła idzie pełną parą przez co nie mam tak dużo czasu wolnego, ale, że w tamtym roku był czerwony pasek to konie też muszą być. Więc na konie czas też się znajdzie. Jezu nie jeździłam miesiąc i chcę usiąść w siodle. Na szczęście konie są we czwartek i może wykorzystam jakąś niewinną istotę do porobienia mi zdjęć! Jeej! W końcu będą zdjęcia. Dobra zostawiam Was z tym rozdziałem i zachęcam Was do komentowania. Jestem gotowa na wasze uwagi :D Do napisania :)

sobota, 27 września 2014

Urodziny!!

Słuchajcie wczoraj minął rok od dodania pierwszego postu na tym blogu :D Dodałabym post wczoraj, ale nie było prądu praktycznie przez cały dzień, więc nie miałam jak :/ Chciałabym Wam serdecznie podziękować za ten rok ze mną :) Opowiadanie to jedna wielka klapa , ale jak widzę Wam się podoba :D Poza tym zbliżamy się do 4,000!! WOW!! Dla mnie tysiąc to było coś, a prawie 4,000! OK poza tym chciałabym zrobić kilka zmian na blogu.
Po 1: posty będę starała się pisać przynajmniej raz w tygodniu, a czasami może nawet częściej :D
Po 2: muszę uporządkować głównych bohaterów i konie. Wszystko mi się rozwaliło w tych opisach i chyba usunę stronkę o stajni- niech działa wyobraźnia!
Po 3: zrobię wielki finał pierwszego sezonu, taki, że nikt by się nie spodziewał. Pomysł chyba był na którymś blogu, ale nie pamiętam na, którym :D
Po 4: Wy też musicie się choć trochę uaktywnić. Zamierzam na dobre (mam taką nadzieję) zabrać się za bloga :P

Dobra to wszystko na dzisiaj i mam nadzieję, że ten rok będzie tak bardzo udany jak tamten!
Pozdrowionka i kopyciastego weekendu!!

poniedziałek, 15 września 2014

...

OK, możecie mnie zabić, znienawidzić lub zrobić coś jeszcze innego Bóg wie co! Wiem nie było mnie chyba od 3 miesięcy na blogu, bo nawet nie miałam czasu przez te wakacje i czerwiec. W wakacje łącznie w domu byłam tydzień, a byłam w miejscach bez laptopa i neta, a czerwiec to bardziej z lenistwa i braku weny... Zaczęłam pisać rozdział już (chyba) 31 i nie mogę go skończyć od trzech miesięcy!!! Jesu!!!! Nic zero! Znaczy wiem co ma się wydarzyć i wgl, ale fabuła i to wszystko... grhhh... Więc podsumowując: jestem zła, paskudna, głupia, wredna, samolubna, bez wyobraźni, leniwa i możecie mnie zabić, znienawidzić i inne takie rzeczy. Rozdział postaram dodać w tym tygodniu jeżeli mi się uda...

Ode mnie to wszystko. Dziękuję za uwagę!

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 29



                                                         ~miesiąc później~

-Rusz spokojnym kłusem. Jakimkolwiek dosiadem.-wykrzyknął Antek.
-OK.-odpowiedziałam.
Siedziałam sobie na Ramzesie. Ten rudzielec był wspaniały. Wiedział, że jestem inna i słabsza na prawą nogę, więc nie płoszył się nigdy. Nie bał się też tych rzeczy, które jakiś czas temu były dla niego ,,straszne''. A także zawsze wiedział co chcę zrobić. Jak miałam zagalopować na lewą nogę on mi zawsze pomagał. Rodzice już się o tym dowiedzieli, że jeżdżę, ale nie pozwoliłam żeby uczył mnie ktoś po za Antkiem. To dzięki niemu znów siedziałam w siodle.
-Przejdź do stępa, potem kłus, a z kłusa spokojny galop!
Tak jak powiedział chłopak. Przeszłam do stępa. Przejechałam z dwa okrążenia, zmieniłam kierunek i przycisnęłam łydkę, aby zakłusować. Przejechałam pół okrążenia i zagalopowałam. Zrobiłam półsiad i jechałam galopem roboczym. Przeszłam do pełnego siadu, a siadając przeszłam do stępa. Zrobiłam dwa kroki i zagalopowałam z najwolniejszego chodu.
-OK. Ustawię ci teraz 30cm. Najpierw z kłusa, a potem z galopu!
Zawahałam się, bo to moje pierwsze skoki od wypadku. Antek chyba to zauważył.
-Jeżeli nie chcesz to możemy to zrobić kiedy indziej.-uśmiechnął się do mnie.
-Nie, dam radę. Przeskoczę to!
Ruszyłam kłusem i najechałam na małą przeszkodę, a Rudy ją przeszedł. Zaśmiałam się.
-A łydka to gdzie, moja panno?-zapytał.
-Zapomniałam.-skrzywiłam się.
Najechałam na drąg jeszcze raz i tym razem, ku mojej uldze, dałam łydkę a Ramzes to przeskoczył. Antek podniósł poprzeczkę do 50cm.
-Dasz radę?-spytał.
-Spróbuję.
-Jak chcesz to możesz zamknąć oczy i zaufaj rudzielcowi.
Pojechałam kłusem, a na prostej przed przeszkodą zagalopowałam. Zrobiłam półsiad i trzy foule przed skokiem zamknęłam oczy. 1,2,3 i skok! Otworzyłam oczy kiedy znalazłam się po drugiej stronie.


                                                                           ***


-Nawet nie sądziłam, że uda mi się skoczyć!- siedziałam z Antkiem na strychu i od pół godziny nawijałam mu o skoku. Nagle usłyszeliśmy głośnie rżenie i huk, jakby coś spadło. Wyprostowaliśmy się i zaraz staliśmy na nogach. Szybko zeszliśmy ze strychu, a na dole w boksie leżała Iluzja, która zamierzała rodzić!
-Dzwoń po weterynarza, a ja polecę po kogoś z domu!- krzyknął Antek.
Wybiegł ze stajni. Poszłam do biura i zaczęłam szukać książki z numerami na półce.
-Mam!
Zaczęłam przewijać kartki, aż wreście znalazłam numer i zadzwoniłam. Po upewnieniu się, że przyjedzie rozłączyłam się i pobiegłam, a bardziej pokuśtykałam do klaczy. Leżała i cicho rżała. Zobaczyłam Antka, Bartka i mojego tatę. Teraz tylko zostało czekać.
------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, hej , hejoł! Sorry wielkie za brak jakielkolwiek aktywności, ale nawet nie miałam kiedy i jak napisać :/ Tyle sprawdzianó i poprawienia ocen :( Ale już jestem! Jutro na konie! :D A na razie macie takie cóś :p