poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 20


Obudziłam się w swoim pokoju. Słyszałam tylko krzyki dobiegające z dołu. Zeszłam po schodach i usiadłam na trzecim schodku od dołu. Akurat wtedy nastała niepokojąca cisza.
-A więc jak to się stało?
-Pięć lat temu kiedy wracałam z zawodów wstąpiłam do znajomej, a moja pomocniczka pojechała z moją torebką tutaj. Kiedy jechała tir w nią wjechał i zapalił się samochód. W torebce miałam wszystkie dokumenty, więc stwierdzili, że to ja.
-Ale dlaczego nie wracałaś?-spytałam
-No dlaczego?-poparł mnie ojciec
-Chciałam sobie przemyśleć wszystko...-nie dokończyła
-Przez pięć lat?!-wydarł się na nią tata.-Gdzie przez ten czas przebywałaś?
-Mieszkałam w Warszawie, w której znalazłam dobrze płatną prace.
Znowu nastała ta niepokojąca cisza
-Teraz to ja muszę sobie wszystko przemyśleć.-powiedziałam ze łzami w oczach.- Mam nadzieję, że nie przez pięć lat.- wybiegłam z domu i wdrapałam się po drabinie na strych. Teraz rozpłakałam się na całego. Po pół godzinie postanowiłam, że coś muszę zrobić. Zeszłam na dół i zobaczyłam Adama ze swoją blondysią. Jeszcze jego mi tu brakuję-pomyślałam.
-Chcielibyśmy kupić konia, a najlepiej araba.-powiedział- Dla Anety.
I w tedy ją rozpoznałam. Jak mogłam być taka głupia i jej nie rozpoznać?!
-A może chciałabyś Ramzesa? Co?-zapytałam
-Nie dzięki znudził mi się, ale za to chciałabym Diablicę.-uśmiechnęła się.
-Ona nie jest na sprzedaż.
-O! Widzę, że już przyszliście.-wtrącił się tata.- Proponuję 11.000zł.
-Jasne nie ma sprawy.-powiedział Adam.
-Co nie tato! Nie możesz sprzedać Diablicy.-popłakałam się znowu.
-Idź do domu!-wykrzyknął
-Nie!! Ona jest moja, a Aneta ją wykończy i sprzeda do rzeźni.
-To już nie moja sprawa.-powiedział.- Koń jest wasz. Zaraz pomogę wam wpakować ją do przyczepy.
-Co?! Nie!! Tato!!
Nie mogłam nic zrobić. Wiedziałam, że i tak nic nie zdziałam. Poddałam się. Klacz wiedziała co się dzieje, bo stawała dęba, gryzła i kopała. Za skarby nie chciała wejść do przyczepy, ale w końcu ustąpiła.
-Dziękujemy!-krzyknęli i wsiedli do auta.
Stałam w miejscu i płakałam. Nie mogłam pochamować łez, a na dodatek zaczął padać, nie lać, deszcz.
-Choć idziemy do domu, bo zmokniesz.
-Nie!!-krzyknęłam i uciekłam do lasu.
Nie obchodziło mnie, że padało i było ciemno. Chciałam być sama. Pobiegłam na polane i wspięłam się na drzewo. Siedziałam tam chyba dwie godziny. Dlaczego mama musiała dzisiaj wrócić po pięciu latach i dlaczego ojciec sprzedał Karą?!-te pytania cały czas chodziły mi po głowie. Było już strasznie ciemno i niczego nie widziałam. Zeszłam z drzewa i skierowałam się do stajni.
------------------------------------------------------------------------------------
Wspaniałego Nowego Roku!!!!

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 19


Siedziałam sobie w siodlarni i myślałam o Klaudii, kiedy do pomieszczenia wszedł Antek.
-Hej.-powiedział i mnie pocałował.
-Hej.- odpowiedziałam smutno.
-Słyszałem co się stało i postanowiłem zobaczyć co z twoim samopoczuciem.
Ucieszyłam się, że ktoś przyszedł i mnie pocieszył. To mi było właśnie teraz potrzebne.
-Dzięki już jest lepiej. A może pojedziemy w teren, ale na oklep.
-Ok jasne.
Przytulił mnie i roześliśmy się do koni. Poszłam jeszcze do siodlarni po sprzęt i zaczęłam czyścić Diablice. Pojechałabym na Iluzji, ale tata powiedział, żeby już na niej nie jeździć. Po około kwadransie wsiedliśmy na konie i wjechaliśmy do lasu.
-Przepraszam, że zapytam, ale co się stało twojej mamie?-zapytał
-Wracała z zawodów skokowych i pod prąd jechał tir, który miał wyłączone światła i wjechał na jej samochód.- posmutniałam- A twojemu tacie?
-Leciał w delegacje, kiedy zaczęła się burza i piorun strzelił w samolot.- atmosfera potym posmutniała.
-Ej zapomnijmy o tym i skupmy się na dzisiejszym dniu.
-Ok.
-A teraz mam taką propozycję.-powiedziałam z uśmiechem
-A jaką mianowicie?
-Wieczorem pójdziemy do kina. Hmm... Co ty na to?
-Ok. Jak ja dawno nie byłem w kinie.-powiedział- A która jest godzina?
-Wpół do komina.
-A tak na serio?
-Czternasta za piętnaście.
-Spoko. To jak wracamy?
-Ok, ale zrobimy sobie wyścig.-powiedziałam, bo stwierdziłam, że w ogóle nie galopowaliśmy.
-A dokąd?
-Do stajni.-uśmiechnęłam się- Do biegu, gotowi, START!!!
                                                                ***
Stałam przed szafą i decydowałam się w co się ubrać. W końcu postanowiłam, że ubiorę się w TO. Zakładałam kolczyki, kiedy usłyszłam, że coś walnęło w szybę. Podeszłam do niej i zobaczyłam Antka, który rzucał w okno kamieniami.
-Źle się czujesz czy co? Chcesz mi szybę potłuc?!-wydarłam się na niego.
-Nie, ale jak chcesz zdążyć na ,,Hobbita'' to się pospiesz.
-Ok.
Wybiegłam z ppokoju i omal nie upadłabym na schodach przez buty na obcasie.
-Uważaj!!-krzyknął za mną ojciec.
-Będę za dwie godziny.-poczym zamknęłam drzwi.
                                                                ***
Leżałam sobie w pokoju, kiedy przyjechał jakiś samochód. Zeszłam na dół i się ubrałam. Wyszłam na dwór i zobaczyłam wysiadającą kobietę. Skądś ją znałam tylko nie wiem skąd.
-Hej.-powiedziała-Ty pewnie jesteś Ola?
-Tak to ja, a pani?
-Jestem Dominika Grzywic.
Po tych słowach zemdlałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Musiałam to zrobić musiałam. Sami potem zobaczycie co się stało pięć lat temu :) Później na prawdę zrobię coś okropnego. Buahahahaha xD Sami zobaczycie, a jak na razie zostawiam Was z tym :P
PS. Dodałam subskrycje mojego bloga. Zapraszam ♥♥♥

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 18




Siedziałam właśnie na kanapie w salonie i patrzyłam na prezenty pod choinką. Łącznie było ich osiem. Pewnie po cztery dla każdego-pomyślałam.
-Ponieważ życzenia składaliśmy sobie wczoraj, to dzisiaj powiem tylko ,,Wesołych Świąt córeczko'' i cię przytulę.-powiedział tata
Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego.
-Dobra, a teraz prezenty.
Podeszłam pod choinkę i tak jak przeczuwałam każdy dostał po cztery. Ja tacie kupiłam jeden, ale jeszcze byli kuzyni i babcie, więc jakoś się tak zeszło, a u mnie była ta sama sytuacja. Otworzyłam największe, a tam nowiuteńkie siodło skokowe z wygrawelowanym napisem Diablica i czarne ogłowie do kompletu. Dostałam także bryczesy, czaspy, sztyblety, a także sukienkę. Nie byle jaką. Była granatowa i miała piękne koronki. Potem otworzyłam najmniejsze ze wszystkich pudełeczko, a tam była bransoletka z napisem ,,Best friends'', a pod nią karteczka.

Droga Olu!
Daję ci ten prezent, bo wyjeżdżam z rodzicami do Stanów. Nie będziemy się widziały co dziennie, tylko najwyżej co dwa miesiące. Pewnie się zapytasz: Dlaczego? i Co z twoim koniem? Dlatego, bo moi rodzice znaleźli tam dobrze płatną prace, a jeżeli chodzi o konia to wiem, że pod twoją opieką będzie w najlepszych rękach. Nie byłam na wigilii stajennej właśnie dlatego, że wcześniej wyjechaliśmy. Przepraszam, ale samo pisanie sprawia mi ból i łzy lecą na stół.
                                                                                      Twoja przyjaciółka Klaudia.
                                                                   PS. Mam taką samą tylko z napisem ,,For Ever''.

Zaczęłam płakać. Nie obchodziło mnie to, że tata się na mnie patrzy. Straciłam najlepszą przyjaciółkę, na zawsze. Założyłam prezent na dłoń i ze łzami w oczach pobiegłam do pokoju mamy i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam szlochać. I to strasznie, ale nikt do mnie nie wszedł i nie powiedział, że wszystko będzie dobrze. Dlaczego akurat mama musiała umrzeć?! Głupi kierowca tira. Gdyby tylko miał włączone światła nic by się nie stało. On żyję, tylko do końca życia będzie kuleć, a ja straciłam najdroższą mi osobę. Zawsze na nią mogłam liczyć. Kiedy tylko miałam doła robiła mi naleśniki i gorące kakao i pozwalała mi zostać w domu i nie iść do szkoły, razem jeździłyśmy i trenowałyśmy. To ona mnie wszystkiego nauczyła. Od razu po śmierci nie chciałam widzieć koni na oczy, ale przyszedł list jak to się wydarzyło i powoli zaczęłam kochać te zwierzęta, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tadam :P xD

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Życzonka ♥♥♥



Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. :*
A więc:

Pogodnych świąt,

Pachnącej choinki,

Świetnych prezentów,

Sianka pod obrusem,

Pysznych potraw,

Przyjemnej atmosfery,

Spełnionych marzeń,

Śpiewania kolęd,

Dzielenia się opłatkiem,

Śniegu,
(choć w tym roku nie wiadomo)

Miłości,

Serdeczności

I radości,

A także sukcesów na Waszych blogach,


Życzy Konik899

PS. Te życzenia wymyślałam sama :* 

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 17



Powoli zaczęli się schodzić goście. Dzieci przynosiły prezenty, a dorośli alkohol, ciasta, pierogi itp. Zniecierpliwiona czekałam na Klaudię, ale nigdzie jej nie było. Nagle mój telefon zabrzęczał. Ktoś wysłał mi SMS.

@ Hej tu Klaudia. Niestety mnie dzisiaj nie będzie, bo wyjechaliśmy wcześniej niż było zaplanowane. Jeszcze raz przepraszam i Wesołych Świąt!!

No cóż. W między czasie do stajni wszedł jakiś chłopak. Miał niebieskie oczy i blond włosy. Ubrany był w dżinsy i bluzkę. Na jego twarzy zagościł uśmiech, kiedy mnie zobaczył. To on! To chłopak ze starszej klasy. Jest właścicielem Tomsona, karego wałacha rasy SP. Miał na imię... Andrzej... nie Antek. Usadowiłam się wygodnie niedaleko taty, a on usiadł koło mnie.
-Hej jestem Antek, a ty Ola, prawda?-zapytał
-Tak-podaliśmy sobie ręce.
-Jesteś właścicielką któregoś z tych koni, bo ja tu jestem nowy i nikogo nie znam.
-Jestem córką właściciela stajni, ale czekaj skąd mnie znasz?
-Bartek mi powiedział o tobie, ale się zamyśliłem i mało co usłyszałem.
-Spoko.
-Muszę na chwile wyjść, bo mama mnie woła, ale zaraz wrócę.
I wyszedł. Śledziłam go wzrokiem, do kiedy tata nie powiedział, żebyśmy podzielili się opłatkiem. Zgubiłam go, a ludzie zaczęli mi składać życzenia. Musiałam przestać wlepiać gały w niego i skupić się na opłatkach. Kiedy wszyscy już sobie złożyli życzenia Antek wrócił i usiadł koło mnie. Zjadłam co nieco, ale nie byłam głodna i odeszłam od stołu i poszłam na strych. Usiadłam na moim ulubionym miejscu i zaczęłam płakać. Prawie sześć lat minęło od ostatniej wigilii z mamą. Płakałam tak sobie, kiedy ktoś podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego niebieskie, jak ocean oczy.
-Nie przeszkadzam?-zapytał
-Nie, w ogóle.
I wtedy nasze twarze się do siebie zbliżyły, a usta dotknęły usta. To była niezwykła, cudowna chwila. Wiedziałam, że ten pocałunek na pewno coś zmieni w moim życiu. Oderwałam usta od jego, wstałam i się otrzepałam. Zeszłam ze strychu i pobiegłam do boksu Diablicy. Otworzyłam go i wsiadłam na grzbiet, dałam łydkę i żwawym galopem uciekłyśmy ze stajni. Przez dłuższy czas słyszałam tętent kopyt za mną, ale ja wiedziałam gdzie mam biec. Po paru minutach nic już nie słyszałam. Wjechałam na górę, gdzie był mały nagrobek z napisem ,,Dominika Grzywic, wspaniała żona i matka''. Zeszłam z klaczy i podbiegłam do grobu. Usiadłam na przeciwko.
-Hej mamo. Dzisiaj jest wigilia stajenna i tak mi ciebie brakuje. Przyjechałam tu na Diablicy, pewnie ją znasz. Poznałam także Antka i to była najlepsza chwila w tym dniu. Nie muszę ci przecież opowiadać, bo ty i tak wszystko słyszysz i widzisz każde moje wołanie o pomoc, czy skaleczenie. Będę się zbierać. Do następnego razu.
Pocałowałam kamienny napis i ze łzami w oczach podeszłam do klaczki. Wsiadłam na nią i skierowałam się do stajni. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu, a niebieskooki czekał na ławeczce. Podeszłam do niego.
-To nie twoja wina, że uciekłam.-wyznałam mu i usiadłam obok niego.- Pięć lat temu w wypadku samochodowym zginęła moja mama, a wigilie zawsze spędzaliśmy razem. Tata nie odczuwa tego bólu, co ja, więc on się zawsze dobrze bawi, ale kiedy widzę, że obok mnie jest puste miejsce uciekam na strych, gdzie nikt nie wie, że tam jestem. Teraz pojechałam na górkę, gdzie została moja mama pochowana, jeżeli cię uraziłam to przepraszam.- całą historie opowiedziałam ze łzami w oczach.
-Nic się nie stało.-uśmiechnął się- Wiem jak to jest.
-Jak to?
-Mój tata zginął w wypadku samolotowym.
-Współczuję ci.-uśmiechnęłam się do niego, a wtedy, nie wiem dlaczego pocałowałam go, ale tym razem dłużej. Niestety nie trwało to bardzo długo, bo moja jakże kochana klaczka, o której w ogóle zapomniałam, zepchnęła mnie z ławki.
__________________________________________________________________________

Wróciłam i mam nadzieję, że wam się podoba.

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 16




Przez ostatni tydzień przygotowywaliśmy się do wigilii stajennej, która odbędzie się jutro. Było południe, a mnie się nudziło, bo wszystko było wykonane. Postanowiłam, że razem z Diablicą potrenujemy, ponieważ w kwietniu są zawody w stajni ,,Miziołki''.  Na szczęście dzieli nas tylko półgodziny drogi do Warszawy. Weszłam do stajni i podeszłam do karej arabki. Wymyśliłam też jej przezwisko Miłosz, ponieważ stała się taka kochana. Nawet do innych. Pogłaskałam Miłosza i poszłam po sprzęt. Wyczyściłam, osiodłałam, wsiadłam i poszłam z nią na hale, gdzie był ustawiony parkour na klasę N1. Najpierw rozgrzewka, a potem kłusik. Zrobiłam ustępowanie od łydki, łopatkę do wewnątrz i kłus wyciągnięty. Przeszłam do stępa, zmieniłam kierunek i zrobiłam to samo w drugą stronę. W końcu postanowiłam zagalopować. Robiłam lotne wolty. Po paru kółkach najechałam na niebieską 120cm stacjonatę. Najazd na szereg skok-wyskok, później 125cm okser, a na końcu 130cm tripplebarre. Wszystko bezbłędnie i nawet w dobrym czasie.
-No malutka!-wyszeptałam- Będziemy mocno trenowały.
Na odpowiedź klacz zarżała cicho. Występowałam ją i zaprowadziłam do boksu. Postanowiłam jeszcze, że coś porobię z Iluzją. Przecież jest dopiero w pierwszym miesiącu ciąży, więc niemęcząca godzinna jazda powinna jej wystarczyć.
 
                                                                           ***

Schodziłam właśnie z klaczy, kiedy podeszła do mnie Klaudia.
-Hejo!-zawołała
-O cześć. Mówiłaś, że ciebie dzisiaj nie będzie.
-A jednak jestem i będę na wigilii stajennej, bo wyjeżdżamy od razu po.
-To świetnie!
-Słuchaj idę popracować z Klockiem (Klocek: przezwisko Lego), bo dawno nie chodził.
-Spoko.
I dziewczyna pobiegła do swojego konisia.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Jesteście cudowni...

Nie wierzę, po prostu nie wierzę...
Dobiliście do 1,000!!!!!!!!!!!!!!
To było moje małe marzenie :)
A teraz do 2,000 mi jeszcze dobijecie
To ja się ze szczęścia powieszę!!!!!!!!!!!!!! *




*Żartuję, koników nie zostawię!!!!!!!!! xD

Rozdział 15




Już po mnie.-pomyślałam. Siedziałam w szkole na matematyce i słuchałam ocen ze sprawdzianu.
-Ola Grzywic!-wykrzyknęła nauczycielka-2!
Znowu. Ile można mieć tych dwójek?
-Nie martw się, też mam 2-szepnęła do mnie Klaudia.
-Na szczęście to ostatnia lekcja.-uśmiechnęłam się.-Idziesz do koni?
-Tak.-powiedziała i zadzwonił dzwonek.
Wszyscy ze smutną, lub zdołowaną miną, poczłapali do szatni. Ubrałyśmy się i poszłyśmy na przystanek.
-Jejku. Nie wiedziałam, że jest tak zimno.-zagadałam
-To prawda, w końcu to grudzień. Masz kalendarz adwentowy?
-Tak.
Po chwili przyjechał autobus, więc do niego wsiadłyśmy. Od szkoły do domu mamy 15 minut, więc zawsze usadzamy się wygodnie i gadamy. W końcu autobus zatrzymał się na naszym przystanku. Wysiadłyśmy.
-Kto pierwszy do stajni?-zapytałam
-Ok. Na miejsca, gotowi, start!
Biegłyśmy równo i był remis. Wpadłyśmy zdyszane do siodlarni, gdzie było jakieś zgromadzenie.
-O jesteście.-powiedział ojciec-Więc możemy zacząć. Jest mało klientów i postanowiłem, znaczy się wymyśliłem, że zrobimy taki jakby pokaz, lub prywatne zawody, aby ludzie mogli pooglądać, a nawet kupić konie. Co o tym sądzicie?
-No pomysł fajny, ale jest zima.
-Zrobimy to w marcu. Nie martw się.
-Ja się nie martwię. A co będziemy robić?
-Będą oprowadzanki dla dzieci, pokaz z końmi na sprzedaż, jedzenie, a także zrobicie to co umiecie, czyli jedno skoki, drugie ujeżdżenie, a trzecie np. naukę lonżowania.
-Dobry pomysł!-krzyknęła Karo, a Klaudia ją poparła.
-A ten pomysł powstał dzięki... Anecie. Brawa!!-zażądał tata.
Wszyscy, oprócz mnie, zaczęli bić brawo. Jak mógł mi to zrobić. Przecież to my jesteśmy zespołem, a może Aneta jest lepsza, a ja to takie jego piąte koło?! Nie to tylko moja wyobraźnia. Po prostu byłam w szkole i nie chciał do mnie dzwonić. Pewnie tak to było, a jak na razie muszę się zastanowić co będę robić na naszym al'a festynie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co o tym sądzicie? Ja uważam, że takie sobie. Niedługo dobijecie 1,000. Jesteście niesamowici!!! ♥♥♥

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 14

Rozdział 14

Patrzyłam właśnie jak Karolina najeżdża z Rubikiem na półtora metrowy okser. Szło jej świetnie. Nie wiedziałam, że ona ma już srebrną odznakę i szykuję się do złotej. Po przejechaniu całego tory podjechała do mnie kłusem.
-I jak mi poszło?-spytała-Wiem, że beznadziejnie, ale no wiesz, ja nie jestem tak dobra jak ty.
-Beznadziejnie?!-wykrzyknęłam- To było świetne, a ty z Rubikiem to zgrana para.
-Dzięki-uśmiechnęła się
-A może pojedziemy w teren, bo Diablica dawno nie była?
-Oki, Arkon w sumie też.
-To może chodźmy teraz do mnie na gorącą czekoladę i zapoznam cię z Klaudią.
-Jasne z przyjemnością.
Pomogłam Karo z wałachem i wysłałam SMS'a do Klaudii, aby przyszła do stajni. Miałam już wysyłać, kiedy dziewczyna pojawiła się obok mnie.
-Hejo wszystkim.-wykrzyknęła
-Hej, to jest Karolina. Jest opiekunką, trenerem i pomocnikiem.
-Miło poznać-podały sobie ręce.
-Chciałabyś pojechać z nami w teren?- spytała Karo
-Ok, tylko Lego ma coś ze strzałką to mogę wziąć Alonsa?
-Tak, a teraz zapraszam drogie panie na gorącą czekoladę.- uśmiechnęłam się
                                                              ***
Po wypiciu i odpoczęciu pojechałyśmy w teren.
-Dziewczyny jedziemy na crossa?
-Spoko, tylko ja nie skaczę wysokich.-oznajmiła Klaudia.- A mam pytanie. Co z Adamem?
-No nie było go w stajni od tamtego dnia, ale zadzwonił do ojca i powiedział, że rezygnuje z dzierżawy, bo razem ze swoją blondysią przeprowadził się do Happy Lose i tam kupił sobie ogiera hanowerskiego.
-Czyli Herkules jest wasz?
-Tak.-powiedziałam- A jak ci się układa z Bartkiem?
-No cóż... Jest świetnie. Razem jeździmy w tereny, chodzimy do kina i w ogóle.
-No to fajnie. A ty Karo masz chłopaka?
-Miałam. Tylko musiał wyjechać do Ameryki, bo jego rodzice znaleźli tam prace.
-Oj to smutne. Ej patrzcie jesteśmy już na miejscu. Kto pierwszy?
-Ty-krzyknęły obydwie.
-Ok.
Zebrałam wodzę i dałam łydkę, aby klacz zagalopowała. Posłuchała się i teraz robiłam najazd na powalony dąb. Bezbłędnie. Potem przez dość szeroką rzeczkę, a następnie na bankiet i na powalone patyki. Wszystko w dobrym czasie i bez zrzutki. Potem spróbowała Karo. Też bez zrzutki, a następnie Klaudia, tylko, że ona miała gorzej. Alonso przestraszył się zająca, który przebiegł obok, a byli przed rzeczką, no i wałaszek się zatrzymał, a ona poleciała do wody. Wsiadła na konia cała mokra. Wracałyśmy już do stajni śmiejąc się z Karoliną na całego, a ona miała minę jakby miała rozpętać wojnę. Ale po piętnastu minutach nie wytrzymała i we trójkę śmiałyśmy się w drodze powrotnej.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Dodałabym wczoraj, ale nie było przez cały dzień prądu. Dopiero 2 godziny temu włączyli. xD Co za pech?! xD Na dodatek Ksawery tak wiał, że drzewa się prawie kładły xD A do tego, jakby było mało, był śnieg, ale nie taki malutki, tylko normalnie zamieć. Na dodatek chora. Cieszę się i nie. Tak no bo do szkoły nie poszłam, a nie, bo po 1. Przez cały czas siedziałam po ciemku, a po 2. Nie pójdę jutro na konisie :( Ale jest pocieszenie: niedługo są zawody skokowe.

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 13

Rozdział 13

Siedziałam na parapecie i patrzyłam jak pada deszcz. Nie chciało mi się nic robić. Lekcje skończone, lektura przeczytana, a na kompie nie ma co robić. Postanowiłam jednak, że pójdę do stajni pojeździć na cordeo na Diablicy. Założyłam bryczesy, kurtkę, szalik, czapkę, termobuty i wyszłam z domu. Wzięłam uwiąz z siodlarni i skierowałam się do boksu klaczki. Otworzyłam drzwi i zacmokałam do kobyłki. Jest do mnie bardzo przywiązana i chodzi za mną bez uwiązu. Skierowałyśmy się na halę. Zdjęłam jej kantar i założyłam jej ala cordeo. Odbiłam się od ziemi i po chwili siedziałam na klaczy. Stępowałyśmy, a ja rozmyślałam nad tym, że Adam od trzech tygodni nie pokazywał się w stajni. 
                                           
                                                                          ***

Po godzinie zeszłam z kobyłki i stawiłam do boksu, dałam jej marchewkę i wyczyściłam. Miałam już wychodzić, kiedy zobaczyłam, że ktoś jest u Herosa.
-Przepraszam.-powiedziałam- Do tego konia nie można wchodzić, bo jest pry...- nie dokończyłam, bo te osoby się odwróciły i zobaczyłam Adama obejmującego jakąś dziewczynę.
-Ola ja ci wszystko wytłumaczę.-powiedział
-Nie ma tu czego wytłumaczyć.- wykrzyknęłam przez łzy.-Z nami koniec!!!!!!-po czym wybiegłam ze stajni. Usłyszałam jeszcze ,, Ola, wracaj!!!! To nie tak jak myślisz!!!'' , ale nie słuchałam już go. Jak burza wpadłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać. Usłyszałam pukanie.
-Nikogo nie ma.-krzyknęłam
-To ja, Klaudia.-usłyszałam- Mogę wejść?
-Jasne.
Dziewczyna weszła i usiadła na łóżku. Zaczęła mnie głaskać i uspokajać.
-Adam to szuja.-szepnęła
-Na początku myślałam, że będzie nam się układać, ale nie było go w ogóle w stajni, a jak się zjawił, to z kimś.-przytuliłam się do Klaudii i nie wychodziłam z pokoju, aż do wieczora.
-Jak chcesz to mogę zostać na noc.-zaproponowała
-Jasne. Dla ciebie zawsze jest miejsce.-uśmiechnęłam się.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki i do bani.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 12

Rozdział 12

-Dalej Iluzja!- wyszeptałam.
Byłam właśnie na hali i ćwiczyłam skoki, ponieważ to będzie już ostatnia okazja. Za tydzień klacz będzie pokrywana przez Cezara. Skakałyśmy właśnie 120cm kiedy na halę weszła Aneta z Ramzesem. Przeszłam z galopu do kłusa, a potem do stępa i dałam konisiowi luźną wodzę.
-Hmm...-stęknęła Aneta
-Co?
-Zastanawiam się właśnie czy nie podwyższyć przeszkód, bo te przeskoczyłabym na Czarusiu.-uśmiechnęła się złowrogo.
Po stępie wyszłam z hali i poszłam wypuścić klacz na pastwisko. Wzięłam sprzęt i zaniosłam do siodlarni. Tam zastałam jakąś dziewczynę na około siedemnaście lat. Jej włosy były brązowe i średniej długości; ma niebieskie oczy i łagodną twarz. Kiedy mnie zobaczyła od razu wstała i do mnie podeszła.
-Witam.-powiedziała i uścisnęłyśmy sobie dłonie- Mam na imię Karolinz i będę nowym jeźdźcem, trenerem i zawodnikiem.
-Ja jestem Ola, córka właściciela.-uśmiechnęłam się
-Ola to jest Karolina, będzie nowym zawodnikiem.-powiedział tata
-Wiem, już się poznałyśmy.
-Oprowadzisz Karolinkę po stajni i niech wybierze sobie dwa konie do treningów.- po czym wyszedł z siodlarni.
-No to zaczynamy.
Wyszłyśmy na korytarz i pokazałam każdy zakamarek stajni Karo, bo prosiła abym się do niej tak zwracała.
-Teraz musisz wybrać dwa konie do treningów.
-Hmm... Trudny wybór.-powiedziała-A może Rubika, bo jest taki ładny.
-I świetny podczas jazdy-uśmiechnęłam się- A może Arkon?!
-To ten ogier arabski?-spytała, a jej oczy zalśniły z radości
-Tak to ten.-odpowiedziałam- Przyda mu się jakiś trening, bo nie będzie przez całe życie stał w boksie.
-Ale to ogier do pokryć, a jak będą jakieś klacze w pobliżu?
-Sprawdzałam to. Jeżeli zaczniesz go uspokajać i robić z nim jakieś ćwiczenia to on nawet zapomni, że ma to co ma.- powiedziałam, a zaraz obie leżałyśmy na sianie, turlając się ze śmiechu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? No więc jak na razie nie dojdą nowe konie i osoby, bo nie chcę mi się szukać zdjęć xD Karolina jest i teraz szukamy Rubika.

niedziela, 1 grudnia 2013

Zostałam nominowana ;)

Więc tak oto pytania i odpowiedzi xD

Od Nikki:

1. Co wzięłabyś/wziąłbyś na bezludną wyspę?
Na pewno konia, jedzonko i piciu ;) 


2. Gdybyś zakładała bloga o tematyce innej niż konie, jaka by ona była? 
O tygrysach, ponieważ czytałam ostatnio książkę o nich :)


3. Co sądzisz o fandomach typu Selenators, Directioners, Beliebers? Uważasz że należy ich hejtować za to kogo lubią?
Czy ja wiem. Po prostu nie mam pojęcia. Ja ich nie lubię.


4. Uważasz się za osobę tolerancyjną?
Tak xD


5. Co sądzisz o blogach które czytasz?
Są świetne.


6. Masz najlepszą przyjaciółkę?
Tak i nie.


7. Często kłócisz się z rówieśnikami? Z rodzicami?
Z rówieśnikami czasami, a z rodzicami bardzo rzadko.


8. Dlaczego akurat blog o koniach?
Bo to moja pasja i chciałabym się z nią wami podzielić. ;)



9. Jeździsz konno? Co dla Ciebie oznacza termin 'jeździectwo'? 
Tak jeżdżę od mniej więcej 6 lat, a jeździectwo jest dla mnie wszystkim ;)



10. Co sądzisz o naturalnych metodach pracy z koniem? Czy według Ciebie ograniczają się one tylko do jazdy na oklep i na uwiązie? 
Metody naturalne są według mnie bardzo potrzebne do nawiązania więzi, ale według mnie to nie tylko jazda na oklep; a Join-Up, a 7 Pony Games, albo T-Touch. To są metody naturalne


Od KońFantasy:


1. Wiesz kto to Tom Hiddleston?(sorki musiałam;)
Nie, ale brzmi ciekawie ;P


2. Ile czasu zajmuje ci napisanie rozdziału?
Mniej więcej pół godziny.


3. Ulubiony aktor, aktorka i zespół muzyczny?
Aktorów nie mam, a zespół to Depeche Mode :)


4. Ulubiony kolor?
Błękitny :P

5. Najdziwniejsza sytuacja w całym twoim życiu?
Wczoraj założyłam się z przyjaciółką oto, że ona popłacze się na Flice i przegrana musi wyjść na dwór i krzyknąć ,,Kocham Justina Biebera'' no i ja przegrałam i musiałam się wydrzeć xD


6. Co inspiruje cię do piania opowiadań?
Sama nie wiem, może wy :)


7. Największe niespełnione marzenie?
Posiadanie własnego rumaka ;)


8. Największe spełnione marzenie?
Pisanie własnego bloga :)


9. Odkryłaś właśnie wehikuł czasu, możesz cofnąć się w czasie i zmienić jedno z wydarzeń. Co to będzie?
Nie wiem, ale na pewno słowa.


10. W jakiej pozycji najczęściej piszesz opowiadanie?
Siedzącej, a nogi na kółkach od krzesła.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i są i to chyba dodam do oddzielnej zakładki :P
PS. Chciałabym zmienić tło, ale nwm jak. (chodzi o pobranie szablonu) Pomożecie?

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 11

Rozdział 11

                                                 4 miesiące później

Siedziałam sobie z Klaudią i popijałam kakao, kiedy przyjaciółka powiedziała, że musi już iść. Wyszłyśmy razem z przed stajnie, a grudniowy przymrozek dawał się we znaki. Dziewczyna skierowała się do wyjścia, a ja do domu. Była sobota, więc zawsze z tatą robiliśmy wtedy kurczaka. Tak było i teraz. Umyłam ręce, założyłam fartuch i razem z ojcem zaczęliśmy gotować. Podczas gotowania była długa cisza, którą przerwał tata.
-Zastanawiam się, aby wycofać szkółkę i zacząć hodowle koni sportowych, albo mieć stajnie prywatną. Co ty na to?
-Czy ja wiem. Może to i dobry pomysł, ale nie mamy ogiera, aby zacząć hodowlę, ani klacz z dobrymi papierami i talentem.
-No tak.-powiedział-Ale przecież możemy posprzedawać niektóre konie.
-Musimy się nad tym poważnie zastanowić. No, bo przecież potrzebny nam jest trener, zawodnicy, więcej stajennych, a ja jestem całymi dniami w szkole.
-Na początku może zaczniemy od stajni prywatnej bez szkółki, bo te dzieciaki mnie już zadręczają.
-A kasa?-zapytałam- Bez kasy nic nie osiągniemy...
W sumie racja.-powiedział- To może hodowla sportowców? Mój kolega ma do sprzedania ogiera hanoverskiego i arabskiego, a że się znamy to obniży mi cenę.
-A klacz?
-Diablica!
-Nie, nie i nie. Ona nie jest do hodowli.
Włożyliśmy kurczaka do piekarnika i pozostało nam tylko czekać. Wzięłam laptopa i weszłam na stronę koni sportowych. Zobaczyłam piękne konie, a najbardziej w oczy rzuciła mi się siwa klacz angloarabska. Kliknęłam na jej rodowód. Same konie sportowe. Głównie skoczki, ale ujeżdżeniowców też parę było. Przeczytałam także jej opis:

KLACZ ILUZJA, NA SPRZEDAŻ!!!

Iluzja to 6 letnia, siwa, klacz angloarabska. Dziecko (14 lat) zdawało na niej srebro. Miła, spokojna i towarzyska. Świetnie skacze. Nadaję się do sportu jak i hodowli. Sprzedaż po wcześniejszym kontakcie.

Kiedy przeczytałam opis od razu pobiegłam do biura i pokazałam to ojcu. Czytał, oglądał zdjęcia, a to znów czytał.
-I!?
-Co i?!-zapytał- dawaj telefon i dzwonimy do tego faceta.

                                                                           ***

Iluzja przyjechała do nas po dwóch dniach. Przyjechały także ogiery, ale niestety musieliśmy sprzedać niektóre konie. W stajni na czterdzieści boksów, piętnaście stało pustych. Miały też przyjechać konie prywatne, same klacze sportowe, aby je można było pokryć.
-Skoro zaczynamy nowe życie stajni, to może potrzebna jest jej inna nazwa?-powiedział tata, kiedy siedziałam w pokoju mamy na łóżku.
-Może i tak. Ale nie mam pomysłów, a ty?
-A polska czy angielska nazwa?
-Angielska.
-To może... Second dream?
-Drugie marzenie... To nawet pasuje. Jestem za.
-To od jutra na ścianie stajni, będzie wisieć napis ,,Stajnia Second Dream''
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wena, wena i jeszcze raz wena!!!!!!!!!!!!!!!! ♥ Ja nie wierzę 11 rozdział. Dziękuję za wytrwałość i 685 wejść ♥♥♥ Piszcie jak wam się podoba. Pozmieniam także zdjęcia koni i dodam Iluzję i te dwa ogiery ;)

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 10

Rozdział 10

Nie wychodziłam z pokoju od dwóch dni, ale postanowiłam, że dzisiaj wyjdę, ponieważ ile można tu gnić?! Założyłam bryczesy, sztyblety i sztylpy i wyszłam z domu. Kiedy weszłam do stajni unikałam wszystkich nawet Adama i Klaudię, ale oni nie uciskali. Weszłam do siodlarni po sprzęt Diablicy. Na szczęście nikogo nie było. Wzięłam to co potrzeba i podeszłam do klaczki, a ona zarżała. Wyczyściłam ją i osiodłałam. Nie chciało mi się jeździć w kółko, więc pojechałam w teren. Jechałam sobie spokojnym stępem po galopie, kiedy Diablica stanęła w miejscu i zaczęła się patrzeć w jeden punkt za drzewami. Próbowałam coś zobaczyć, kiedy klacz nagle zerwała się dzikim galopem. Próbowałam ją zatrzymać, ale nic z tego. Zobaczyłam gałąź, nie zwykłą gałązkę, ale sporą i już wiedziałam, że jej nie zatrzymam. Próbowałam z całej siły, kiedy głową walnęłam o gałąź. 

                                                                              ***

Jasność, widzę jasność. Otworzyłam oczy. Byłam w małym pomieszczeniu z jakimiś sprzętami. Byłam w szpitalu. Kiedy wszystko sobie przypominałam do sali weszła pielęgniarka.
-O, widzę, że się obudziłaś.-uśmiechnęła się do mnie
-Byłam-zachrząkałam- w terenie, na Diablicy i walnęłam w coś głową.
-To prawda.-powiedziała- i byłaś w śpiączce dwa dni, pamiętasz wszystkich?
Zastanowiłam się o co jej chodzi. A no tak!
-Tak. Mam chłopaka, przyjaciółkę, mieszkam z tatą, który prowadzi stajnię.-powiedziałam
-Zgadza się.
-A co z urazami?
-Miałaś wstrząs mózgu, ale teraz jest lepiej. Tylko pamiętaj, że teraz masz się nie przemęczać.
-Jasne.
-Zaraz zadzwonię do twojego tatę, aby po ciebie przyjechał.-po czym wyszła.
Ze szpitala wyszłam dopiero, gdy lekarze stwierdzili, że wszystko jest OK, czyli w domu byłam ok, dwudziestej drugiej, po czym od razy poszłam spać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział jest taki sobie. Mi się nie podoba, ale jest.

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 9

Rozdział 9
Diablica stała obok mnie, a ja powoli zakładałam jej kocyk na grzbiet, a ona ani drgnęła. Przypięłam dwa uwiązy do kantara i założyłam siodło. Poklepałam ją i zdjęłam siodełko. I tak parę razy, dopóty, dopóki nie postanowiłam, że założę jej ogłowie.  Nic, zero reakcji, że zbliżam się z czymś do niej, co dziwne, wzięła wędzidło. Odbezpieczyłam strzemię i włożyłam do niego nogę. I znowu tak parę razy, do kiedy, odbiłam się od ziemi i wsiadłam na nią. Dałam łydkę i popchnęłam dosiadem, a ona od razu ruszyła stępem. Minęło dwadzieścia minut, a ona chodziła perfekcyjnie, tak jakby była zajeżdżona. Dałam znak i ruszyłyśmy kłusem, a moja buzia rozwarła się, jakby zobaczyłabym kosmitę. Jak to możliwe, że ona reaguje tak dobrze na pomoce. Przecież niby jeszcze nikt na niej nie jeździł.-pomyślałam. Jechałam kłusem ćwiczebnym i ułożyłam to co trzeba do zagalopowania. Od razu zareagowała i galopowałyśmy sobie. Po skończonym treningu nadal byłam zdziwiona. Zaprowadziłam klacz na pastwisko i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam komputer i wyszukałam numer do dawnej stajni, gdzie znajdowała się Diablica. Wykręciłam telefon i chwile odczekałam.
-Halo?!-powiedział głos w słuchawce
-Dzień dobry, czy to stajnia Super Horse?-spytałam
-Tak. W czym mogę służyć?
-Ja mam pytanie w sprawie konia.
-Jakiego?
-Diablicy. Czy ona była zajeżdżona?
-Oczywiście, ona skakała z jeźdźcem z metr, ale z możliwościami na więcej.
-Aha...
-A coś się stało?
-Nie tylko tak pytam.-powiedziałam- A i ile ona ma lat?
-Diablica urodziła się w styczniu w 2006 roku, więc ma siedem lat.
-Aha to bardzo dziękuję i nie przeszkadzam.-powiedziałam po czym się rozłączyłam.
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Poszłam do taty i chciałam mu wszystko opowiedzieć, ale on wygonił mnie i zamknął za mną drzwi, więc poszłam do Klaudii, która właśnie była na hali i skakała z Lego. Nie zobaczyła mnie, więc kiedy skończyła przejazd zaczęłam jej bić brawo.
-Och dziękuję wszystkim, naprawdę-zaśmiała się
-Powiem szybko i ci nie przeszkadzam.-powiedziałam- Diablica ma siedem, a nie trzy lata, to po pierwsze. Po drugie jest zajeżdżona, a po trzecie skacze z jeźdźcem metrówki.
-Jak to?-spytała
-Tak to. Ja już lecę, papatki.- po czym skierowałam się znowu do pokoju i zasnęłam zmęczona wszystkim.
                                                                     ***
Obudziłam się około ósmej. Ubrałam się i wyszłam na podwórze, gdzie powoli zaczynały się jazdy. Weszłam do stajni i zauważyłam nowego konia Ramzesa, a pod imieniem były wszystkie jego informacje, także właściciela.
-Czego tu chcesz? Idź sobie, bo pierwsza grupa już wsiada.-uśmiechnęła się dziewczyna, która za mną stała. Była to wysoka blondynka o niebieskich oczach.
-Jakbyś nie wiedziała jestem córką właściciela, a ty kim?
-Właścicielką Ramusia.
-Ramusia?
-Ramzesa, ale wiesz takie ciumcioki jak ty mogą tego nie wiedzieć.
-Aha...-byłam już wściekła- A jak masz na imię?
-Aneta Szutkiewicz. Mam siedemnaście lat, a także brązową i srebną odznakę.
Nie odpowiedziałam, tylko odeszłam. Wiedziałam, że jest z nami lafiryndra, która uważa się za najlepszą. Podeszłam do boksu Gracji i Diablicy, które były obok siebie i dałam im marchewki.
                                                                     ***
Zerwałam się nagle. Była mniej więcej druga nad ranem. Coś kazało mi wstać i pójść do stajni. Założyłam bluzę, buty i wyszłam z domu. Zapaliłam światło i zaczęłam podchodzić do koni patrząc czy wszystko jest OK. Nagle mnie zamurowało. Gracja leżała i się nie ruszała. Zadzwoniłam szybko do taty, a po chwili był już przy mnie. Zadzwoniliśmy po weterynarza, a on przyjechał błyskawicznie. Jak już ją zbadał to powiedział ,,Okazało się, że klacz miała wewnętrzny krwotok i zdechła''. Po tych słowach pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Zaczęłam płakać i nienawidzić rzeczywistości.
----------------------------------------------------------------------------------------
To jest chyba najdłuższy rozdział, który kiedykolwiek napisałam i to w pół godziny!!!!! Opis Diablicy zmienię i dodam Anety i Ramzesa. Może nawet jeszcze dzisiaj ;) Więc tak... Mam nadzieję, że się spodoba.

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 8

Rozdział 8

Z terenu wróciłam o piętnastej i postanowiłam, że coś porobię z Diablicą. Rozsiodłałam Grację i wypuściłam ją na padok. Sprzęt zaniosłam do siodlarni i weszłam do boksu klaczy. Od razu odwróciła się do mnie tyłem i zaczęła się szczurzyć, lecz ja się nią nie przejmowałam. Klepnęłam ją delikatnie po łydce dając jej znak, że sobie tego nie życzę. Zaczęłam ją czyścić okrężnymi ruchami. Kiedy wychodziłam z boksu, klacz delikatnie szmyrchnęła mnie pyskiem. Zaśmiałam się i dałam jej marchewkę. Miałam iść do domu, kiedy postanowiłam, że zrobię z Diablicą Joing-Up. Wzięłam lonżę z siodlarni i przypięłam ją do kantara klaczy. Wyszłyśmy z boksu i skierowałyśmy się na lonżownik. Kiedy tam się znalazłyśmy, zamknęłam bramkę, odpięłam klacz i odgoniłam ją od siebie. Klacz biegała kłusem już od dwudziestu minut, a nie było widać postępów. Kiedy już miałam ją wołać, zauważyłam, że klaczka opuszcza łepek w dół i zaczęła ruszać pyskiem jakby coś przeżuwała, a także skierowała uszy w moją stronę. Odwróciłam się do tyłu. Usłyszałam jak się zatrzymuje. A potem poczułam dotkniecie na ramieniu. Odwróciłam się i ją poklepałam. Zaczęłam chodzić w kółko, a ona za mną. Nagle do mojej głowy wpadł szalony pomysł. Skoro mi zaufała, to może na nią tylko wsiądę, żeby przyzwyczaić ją do jeźdźca. Złapałam ją za kantar i podprowadziłam do ogrodzenia. Weszłam na barierkę, a potem delikatnie na niej usiadłam, a ona nawet nie zareagowała. Zacmokałam, a Diablica ruszyła stępem. Zacmokałam drugi raz i klacz ruszyła kłusem. Pewnie musieli ją trenować do pokazów-pomyślałam. Pogoniłam ją i ruszyłyśmy galopem, ale tylko pół kółka, bo dziewczynka zorientowała się, że ktoś na niej siedzi i strzeliła serie baranków, a że byłam bez siodła i ogłowia, to oczywiście spadłam i straciłam przytomność.

                                                                       ***

Obudziłam się po pół godzinie na piasku obok leżącego, karego konia. Podniosłam się, a Diablica ze mną. Przypięłam lonżę do kantara i zaprowadziłam klacz do boksu. Wyszłam od niej i skierowałam się do swojego pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc jest. Taki krótki, bo nie mam czasu. Teraz rozdziały będą o Diablicy :) To będzie nawet ciekawe, bo mam pomysły! Dzisiaj na przyrodzie była wielka beka, ponieważ: siedziałam sobie, no powiedzmy, że grzecznie xD a w ćwiczeniach mamy biedronki z flagami do okładki, a mojemu koledze coś odbiło i zaczął mi te biedronki przyklejać na piórnik i tak rozpętała się BIEDRONKOWA WOJNA!!!!!!!!!!!!! Wymyśliłam plan: położę biedronkę, klejem do góry, kiedy wstanie of cours i kiedy usiądzie to mu się to do tyłka przylepi. No i zadziałało. Kiedy usiadł razem z koleżanką i kolegą zaczęliśmy się śmiać, a on zaczął wrzeszczeć: Gdzie mi to przykleiłaś!!!!!!!??????????? No powiedz!!!!!!!! Skapnął się dopiero kiedy wychodziliśmy po dzwonku. Jego mina bezcenna!!!!!!!!!!!! Dobra ja się z wami żegnam papa.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 7

                                          Rozdział 7

                    Dwa tygodnie później

Byłam właśnie na ujeżdżalni z Gracją, kiedy przez podwórze przejechał Jeep z przyczepą. Zeszłam z klaczy i zaprowadziłam na pastwisko. Rząd powiesiłam na ogrodzeniu i pobiegłam do samochodu. Wyszedł z niego wujek Tomek.
-Hej Ola! Jest tata?-zapytał
-Tak już po niego biegnę-powiedziałam- A co tam masz?
-Zobaczysz-uśmiechnął się-A teraz leć po ojca.
Wpadłam pędem do domu i zaprowadziłam tatę do wuja.
-Co ty tu robisz?-zapytał
-Przyjechałem dać wam to-po czym poszedł opuścić rampę i wyprowadził karą klacz arabską, która kiedy tata do niej podszedł, zaczęła stawać dęba i próbowała gryźć i kopać.
-Jest piękna!-krzyknęłam
-Ma na imię Diablica, bo od źrebaka była agresywna. Kupiłem ją od kolegi za niedużą sumę i daję ją wam.-powiedział-A tak naprawdę tobie-po czym podał mi uwiąz, a ona od razy chciała mnie dziabąć, ale powsztrzymałam ją i stała nawet grzecznie.
-Naprawdę?!-spytałam
-Naprawdę. Ma ona dopiero trzy lata, więc trzeba ją zajeździć.-stwierdził-Macie wolny boks?
-Jasne. Chodź zaprowadzimy ją razem.
-Ty ją zaprowadź, a ja porozmawiam z Danielem.
Wujek razem z tatą poszedł do domu, a ja poszłam zaprowadzić Diablicę do boksu. Weszła do boksu, a ja postanowiłam, że pobędę z nią chwile. Wzięłam szybko szczotki z siodlarni i zaczęłam ją czyścić. Oczywiście próbowała mnie skubnąć, ale ja się nie dałam. Kiedy wyszłam klacz lśniła czystością. Wychodziłam z stajni, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Adama, a on nie czekając dłużej pocałował mnie w usta. Nie wiedziałam o co chodzi, ale tylko odwzajemniłam pocałunek. Po chwili oderwał się ode mnie i poszedł na przystanek, a ja do pokoju wróciłam uśmiechnięta.

                                                                         ***

Spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta. Wstałam i poszłam do łazienki, w której wykonałam poranne czynności. Zeszłam na dół, a że nie byłam głodna wzięłam tylko jabłko na przegryzienie. Miałam wchodzić do stajni kiedy ktoś mnie przytulił. Oczywiście, że zobaczyłam Adiego. (to jego ksywka w stajni)
-Hej-powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek.
-Cześć. Jedziemy w teren?
-Jasne.-lecz po chwili zastanowienia dodałam-Ale ty nie masz konia.
-Mam.
-Jak to?
-Rodzice załatwili mi dzierżawę Herkulesa.
-To świetnie.-uśmiechnęłam się-To na koń.

                                                                       ***

Jechaliśmy sobie spokojnie przez las. Zobaczyłam przed sobą polanę.
-Ścigamy się? Do końca polany-spytałam
-Jasne.-odpowiedział- Na miejsca! Gotowi! Start!
I ruszyliśmy. Na początku prowadził Herkules, ale ja się nie dałam i wygrałam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc tak... Oto jest rozdział 7. Natchnienie mnie dopadło przez to: http://www.youtube.com/watch?v=7MHs9qa8s1M  , no więc tak. Mam nadzieję, że choć trochę to wam się spodoba.

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 6

                                       Rozdział 6

Obudziłam się na kanapie. Pewnie zasnęłam kiedy oglądałam film-pomyślałam. Wstałam z kanapy i poszłam się ogarnąć do łazienki. Po około dwudziestu minutach byłam jak nowa. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie tosty z serem i szynką. Zjadłam, popiłam piciem i spojrzałam na telefon. Jedno nieodebrane połączenie. Od taty. Odzwoniłam.
-Halo?
-Hej tu taj. Dzwoniłeś.-powiedziałam
-A no tak. Słuchaj wrócę za dwa dni, bo wujek Marcin zaprosił mnie do siebie.
-No ok, ale przecież masz jazdy!-czekałam zniecierpliwiona na odpowiedź
-I własnie w tej sprawie dzwonie.-powiedział- Ty je poprowadzisz. Mam grupę skokową i galopującą. Z tą drugą pojedź w teren, a z pierwszą idź na hale.
-Ok. A jakie konie mam wziąć?
-Sami wybiorą. Za godzinę masz skokową, a o trzynastej galopującą. A jutro nie mam żadnej. Muszę kończyć pa.- i się rozłączył.
Wyszłam z domu i poszłam do biura zobaczyć ile jest osób w grupie. W tej za godzinę trzy, a w tej późniejszej cztery. Ponieważ jeszcze było dużo czasu postanowiłam, że zrobię Joing-Up z Gracją. Podeszłam do ogrodzenia pastwiska i głośno gwizdnęłam. Klacz podniosła łepek i przybiegła kłusem do mnie. Wzięłam ją na uwiąz i zaprowadziłam ją na lonżownik. Odpięłam ją i odpędziłam ode mnie. Klaczka biegła po ścieżce kłusem, a ja pogoniłam ją do galopu. Potem kazałam jej zwolnić do kłusa. Po paru okrążeniach, klacz opuściła głowę, zaczęła ruszać pyskiem, jakby coś przeżuwała, a także skierowała uszy do mnie. To były te trzy znaki, na które czekałam. Odwróciłam się plecami do niej. Usłyszałam, że klacz się zatrzymuje, a po chwili słychać było jak stępuję. Poczułam szturchnięcie w ramię. Odwróciłam się i pogłaskałam ją po chrapach. Ktoś zaczął bić mi brawo. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Adama.
-Brawo.-powiedział
-Dzięki. Słuchaj dzisiaj prowadzę jazdy ojca, bo go nie ma. I zaczynam-spojrzałam na telefon- za pięć minut. Weźmiesz Grację? A ja idę im dać konie.
-Ok. A gdzie ją mam wziąć?
-Do boksu.- i pobiegłam do grupy.
Przed stajnią stały trzy dziewczyny w wieku piętnastu-szesnastu lat.  Kiedy do nich podeszłam nawet nie zwróciły na mnie uwagi.
-Czy to jest grupa skokowa?-zapytałam
-Tak, a co?-spytała jedna
-A nic będę dzisiaj na zastępstwie, bo tata wyjechał.
-Spoko.-powiedziała jedna dziewczyna, która chyba najbardziej się rządziła.-Czy mogę Lilię?
-Ok. Tylko załóż jej wytok.- powiedziałam- A i jak macie na imię?
-Ja mam na imię Zuzia, ale mów na mnie Zuza.-powiedziała ta, która chciała Lilię.
-Ja jestem Sandra. Czy mogę wziąć Herosa?-zapytała
-Jasne. A ty jak masz na imię?-spytałam
-Monika. Mam piętnaście lat i chciałabym wziąć Leidi.
-Ok. A teraz wszystkie do koni.- Krzyknęłam raźno.

                                                                         ***

Okazało się, że Zuza ma szesnaście lat, a Sandra piętnaście i chodzi do klasy razem z Moniką. Dziewczyny wsiadły na swoje rumaki, a ja kazałam im podjechać do mnie.
-Słuchajcie.-powiedziałam- Teraz każda niech się rozjedzie po hali i zrobi sobie rozgrzewkę, a ja przygotuję drążki i przeszkody.-powiedziałam- A ile już skaczecie?
-Jako grupa to pół metra, ale ja skaczę metr.-powiedziała Zuza.
-Dobra to bierzemy się do roboty.
Zaczęłam ustawiać półmetrowe przeszkody i parę drążków, a kiedy dziewczyny powiedziały, że są gotowe, kazałam im ruszyć kłusem. Potem kazałam im ruszyć galopem i najechać na stacjonatę. Po całym treningu dziewczyny zeszły z koni, rozsiodłały je, a także wyczyściły słomą. Potem ich już nie widziałam.

                                                                       ***

Upadłam zmęczona na łóżku. Wróciłam niedawno z terenu. Była dopiero osiemnasta, więc włączyłam radio i zaczęłam słuchać ESKI. Wzięłam także książkę. Czytałam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I oto jest rozdział 6. Taki nudny i w ogóle, no ale. Nie widzę waszych komentarzy i to mnie zasmuca ;(
Mam nadzieję, że się podoba ;)

















niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 5

                                         Rozdział 5

Po wyczyszczeniu i osiodłaniu rumaków, wsiadłyśmy na nie i razem z Klaudią skierowałyśmy się w stronę lasu. Jest dopiero dziewiąta, a już jest prawie 27C (nwm jak zrobić kółeczko xD), a w lesie było o wiele chłodniej, więc mogłyśmy odpocząć.
-Jedziemy nad rzeczkę?-zapytałam
-Z ust mi to wyjęłaś.-zaśmiała się
-No to kto pierwszy?!- i ruszyłam dzikim galopem, a dziewczyna za mną.
Na początku prowadziła Klaudia, ale ja się nie dałam. Przycisnęłam mocniej łydy, zrobiłam półsiad i poluzowałam wodzę. I w taki o to sposób wyprzedziłam zdezorientowaną dziewczynę. Zwolniłam do kłusa i powolnym kłusem wjechałam do szerokiej rzeczki. Wyjechałam z niej i zatrzymałam konia. Zsiadłam, zdjęłam siodło, położyłam je na trawie i ponownie weszłam na grzbiet klaczy. Klaudia zrobiła to samo i razem z końmi pluskałyśmy się w wodzie. Po około dwóch godzinach wróciłyśmy do stajni. Całe mokre oczywiście. Kiedy inni nas zobaczyli zaczęli się śmiać w nieskończoność, a my z nimi. Zaprowadziłam Grację na pastwisko, a sama poszłam się przebrać. Weszłam do niedużego pokoiku, gdzie po prawej stronie znajduję się biurko, szafa na ubrania i komoda z szufladami. Na środku pokoju leżał puszysty, fioletowy dywan, a po lewej stronie było łóżko i nieduża szafa na końskie rzeczy typu bryczesy. Ściany były beżowe, a obok biurka jest okno z parapetem. Przebrałam się w krótkie spodenki i krótki rękaw. Wyszłam z pokoju. Już miałam schodzić kiedy zawróciłam i podeszłam do drzwi od pokoju mojej mamy. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, weszłam i je zamknęłam. Usiadłam na łóżku. W pokoju nic się nie zmieniło, wszystko było na swoim miejscu, ubrania w szafie, a książki na półce. Podeszłam do regału i wzięłam pudło ze zdjęciami w rękę i wyszłam z pokoju. Razem z pudłem skierowałam się na poddasze stajni. Usiadłam na moim ulubionym miejscu, gdzie położyłam słomę tak, aby nikt mnie nie widział i tak, aby było mi wygodnie. Otworzyłam to co trzymałam w ręku i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Wróciły wspomnienia, a przez nie zawsze płakałam. Tak było i teraz.

                                                                               ***

Pogoniłam Figurę, bo się zatrzymała. Właśnie byłam na lonżowniku i z nią trenowałam.
-Kłus!-krzyknęłam, a klacz od razu zareagowała.
Kobyłka zrobiła parę okrążeń, a potem wypuściłam ją na pastwisko do Czarusia. To mały kucyk szetlancki. Jest kasztanowato-srokaty i Figurę uważa za swoją najlepszą przyjaciółkę. Jakie było szczęście, że dzisiaj poniedziałek. W poniedziałki stajnia jest zamknięta, konie wtedy odpoczywają i nie kręcą się tu małe dzieci, które zadawają pytania typu: ,,To pani konik?'' , ,,Czy mogę pogłaskać?'' , a także drą się na całą stajnie. Oczywiście, że lubię dzieci, ale czasami mam ich dosyć. Weszłam do domu, a że nic nie było do roboty to włączyłam film pt. ,,Niezwyciężony Secretariat'' W połowie filmu przyszedł tata.
-Będę późno. Jadę po owies. Nie czekaj na mnie. Pa.-oznajmił i wyszedł
Siedziałam sobie na kanapie i wpatrywałam się w zamknięte drzwi.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I o to jest rozdział 5. No nawet mi się podoba. NAWET. Nie wiadomo czy jutro idę do szkoły, bo mam katar, ból gardła i w ogóle, więc może będą częstsze notki w tym tygodniu. Papa xD 

wtorek, 29 października 2013

Wiadomość do czytelników...

Więc tak:
1. W tym tygodniu post będzie w piątek.
2. Na dalsze rozdziały przyszła wena (zobaczycie sami)
3. Niestety nie widzę nowych czytelników ;(
4. Łączna liczba wyświetleń bloga to 232 (brawo xD)
5. Będzie prawdopodobnie nowy blog o tym co robiłam stajni.
6. Koniowata rządzi i inne blogi, które czytam też.

PS. Jest nowy blog, gdzie jest opis moich zawodów. Zapraszam :)
PS1. http://przygody-w-stajni.blogspot.com/ O to mój drugi blog.

Ok, to na dzisiaj tyle. Aha i podawajcie adres strony innym osobom ;)

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 4

                                        Rozdział 4

Kiedy się obudziłam spojrzałam na zegarek. Była dopiero siódma rano. Wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie dwa naleśniki i nalałam kakao do kubka. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Jakie to szczęście, że to dopiero trzeci dzień wakacji. Te niezapomniane tereny i zabawy z przyjaciółmi-pomyślałam. Skończyłam śniadanie i wyszłam na dwór. Przyjechał już Adam, bo poznałam jego samochód. Poszłam więc do stajni.
-Hej-powiedziałam do Adama.
-O hej-odpowiedział-Akurat pomożesz mi w karmieniu, wypuszczeniu ich na padok, sprzątaniu i pojeniu.
Lubiłam wykonywać stajenne prace, ale zawsze przychodziłam później, gdzie połowa była już zrobiona.
-Ok-odpowiedziałam
-To ty idź je nakarm i wypuść na pastwisko, a ja posprzątam i naleje koniom wody-powiedział raźno.
Kiedy skończyłam karmić zwierzaki Adam powiedział, żebym je wypuściła na pastwisko. Poszłam szybko do siodlarni po długi bacik. Wyszłam z niej i poszłam na podwórze wszystko zamknąć. Kiedy sprawdziłam czy wszystko jest zamknięte wróciłam do stajni. Otworzyłam pierwszy boks i wypuściłam konia. I tak kolejne boksy. Oprócz Gracji, bo miałam na niej pojeździć. Pogoniłam je, bo zaczęły skubać siano i zaprowadziłam na pastwisko. Wybieg ten miał dwie ary i był ogrodzony półtora metrowym ogrodzeniem. Wróciłam do stajni. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero ósma trzydzieści. Znowu weszłam do siodlarni, gdzie siedziała Klaudia. Klaudia jest w moim wieku. Jest blondynką i ma niebieskie oczy. Chodzimy razem do klasy. Ma własnego konia Lego. Lego to wałach rasy sp. Jest cały kary. Nie ma żadnych odmian. Ma dziewięć lat. Razem świetnie skaczą. 
-Hej-powiedziałam dziewczynie, która na mój głos wstała z kanapy i podeszła do mnie.
-Hejo-powiedziała-Mam ci coś do powiedzenia.- po czym wzięła mnie za rękę i zaprowadziła na strych w stajni.
-Słuchaj. Wiesz, że Bartek mi się podoba-powiedziała, a jej policzki zarumieniły się.
-No wiem. I?-spytałam
-No, bo on...-tu zrobiła przerwę- Zaprosił mnie do kina- wydusiła z siebie dziewczyna.
Przytuliłam ją mocno, bo wiedziałam, że Bartek podoba jej się od dwóch lat i boi się do niego zagadać.
-Brawo. Jak ci się udało?
-No siedziałam sobie w siodlarni na kanapie, a tu nagle on i mówi, że chciałby iść ze mną do kina. Myślałam, że spadnę z tej kanapy.-powiedziała
-W takim razie zapraszam ciebie dzisiaj na piżama party u mnie.-powiedziałam zadowolona
-Jasne. A teraz mam ochotę wybrać się w teren jedziesz ze mną?
-Oczywiście, tylko myślałam, że będziesz później i wypuściłam Lego na pastwisko.
-Ty nie dobra.-zażartowała- Ok. To ja idę po konia, a ty POWOLI zacznij czyścić Grację.
-Aj aj, kapitanie- po tych trzech słowach obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

************************************************************************************************************
I o to jest rozdział 4. Rozdział czy ja wiem, no taki o codziennej pracy w stajni. Co do nexta nie będzie go w tym tygodniu, bo:
1. Mam sprawdzian z przyrody;(
2. Przychodzi w sobotę na noc koleżanka ;)
3. Mam zawody ujeżdżeniowe w niedziele xD 
Więc to tyle jak na dzisiaj. Pa xD
Ps. Kuba mam nadzieję, że z tego rozdziału będziesz choć trochę zadowolony :P





wtorek, 15 października 2013

Rozdział 3

                                           Rozdział 3


Weszłam do domu i zobaczyłam tatę przed komputerem. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i zapytał:
-Jak minęła jazda?
-A dobrze.-uśmiechnęłam się-trochę dzisiaj poskakałam.
-Jaką klasę?
-N.-na chwilę wstrzymałam oddech.- Dzisiaj mam zamiar polonżować Figurę. Co o tym myślisz?
Na początku po minię ojca nic nie mogłam odczytać, ale w końcu na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-No jasne!-odpowiedział-Tylko pamiętaj, że ona ma już 20 lat.
Odpowiedziałam skinieniem głowy i podeszłam do lodówki po marchewki. Wzięłam trzy. Jedna dla Gracji, druga dla Figury, trzecia dla Alonsa. Alonso to jedenastoletni wałach fryzyjski. Należy do mojego ojca. Jest świetny w ujeżdżeniu, ale tata jeździ na nim rekreacyjnie. Tylko ja czasami wsiadam na niego w siodle ujeżdżeniowym. Wyszłam z małego domku i poszłam do stajni. Najpierw dałam pomarańczowe warzywo Gracji, a potem Alonso. Trzecią dam po ćwiczeniach. Weszłam do siodlarni po skrzynkę, owijki, lonżę, ogłowie Figury i bacik do lonżowania. Położyłam wszystkie rzeczy przed boksem hanoverki. Wyjęłam szczotki i zaczęłam czyścić. Najpierw sierść, a potem kopyta. Po czyszczeniu założyłam jej ogłowie i owijki. Przypięłam lonżę do kółka wędzidłowego, wzięłam bacik i wyszłam na lonżownik. Zaczęłam od stępa. Przez dziesięć minut robiłyśmy rozgrzewkę. Dopiero potem klaczka zaczęła kłusować. Po pół godzinie postanowiłam, że na dzisiaj to koniec, ponieważ klaczka była cała mokra. Jak wychodziłam przyłączył się do mnie Adam. To siedemnastoletni chłopak, który jest i instruktorem i stajennym.
-Hej-powiedział
-Hejo. Nie powinieneś mieć teraz jazdy?-spytałam
-Powinienem-uśmiechnął się.-Ale dziewczynka, którą miałem uczyć uwielbia Verta, a że on pojechał na zawody, ona powiedziała, że dopóki go nie będzie w stajni nie będzie jeździć.
Zaśmiałam się. Verte to dziewięcio letni wałach małopolski, który odnosi wiele sukcesów w skokach. Jest cały kary bez odmian.
-Idę odprowadzić Figurę i zaraz coś ci pokaże.
-Ok, czekam.
Odprowadziłam klacz do boksu, rozebrałam ją i wytarłam słomą. Dałam marchwie i wyszłam. Pobiegłam do Adama.
-Choć.-wzięłam go za rękę i zaprowadziłam na poddasze.
-I co tu jest ciekawego?-zapytał
-To.-powiedziałam pokazując palcem na belkę siana gdzie spały kociaki, które urodziły się dopiero wczoraj.
-Nieprawda, że są słodkie.-spytałam i się zaśmiałam na ich widok.
-Tak-odpowiedział Adam i też się zaśmiał.
Stałam jeszczę tak chwile, aż w koncu powiedziałam:
-Ja już idę, bo jest już późno.-pożegnałam się
-Pa


***********************************************************************************************************

Hejo!♥♥♥ Odkryłam jak się robi serducha;P xD Ten rozdział jest spoko-loko♥♥♥ Tera spadam i będę się uczyć o Litwie. Nara♥♥♥ Pozdro dla czytelników xD












piątek, 27 września 2013

Roździał 2

                                    Rozdział 2

Wyszłam z siodlarni i zobaczyłam Bartka, który poił właśnie Figurę. To siwa, 20 letnia klacz hanoverska, która kiedyś była mojej mamy. Kiedy klacz mnie zobaczyła od razu zarżała. Podeszłam do jej boksu i przywitałam się z Bartkiem.
-Hej- powiedziałam, otwierając drzwi i wchodząc do boksu klaczy.
-Hej-odpowiedział-Lepiej z nią?
-Nie wiem, ale zastosowałam wczoraj na niej masaż T-Touch i teraz jest trochę spokojniejsza.-powiedziałam-I może ją dzisiaj polonżuję!?
-Dobry pomysł-powiedział po czym poszedł do siodlarni.
Wyszłam z boksu Figury i poszłam do Gracji. Gracja to skaro-gniada, 10 letnia, hanoverska klacz. Mam szczęście, ponieważ to moja klacz. Jest świetna w ujeżdżeniu i skokach, lecz nie nadaję się do WKKW, ale i tak ją kocham. Kiedy do niej podeszłam ona od razu zarżała, w sumie to mam ją od 3 lat, ale jakby była taka potrzeba to by skoczyła za mną do 200 metrowej przepaści. Weszłam do boksu i dałam jej marchewkę, którą rano wzięłam z kuchni. Pogłaskałam ją i wyszłam z boksu. Skierowałam się do siodlarni. Podeszłam do szafki, podałam kod i otworzyłam szafkę. Wyjęłam z niej kask, bacik, rękawiczki, a także białe owijki. Wzięłam skrzynkę i zamknęłam szafkę. Wzięłam po drodze siodło i ogłowie i skierowałam się do boksu Gracji.

                                                            ***

Po około 30 minutach byłam już na hali. Zwykle ćwiczę na ujeżdżalni, ale dzisiaj pada deszcz, a ja chciałam poskakać. Postępowałam z nią chwile, porobiłam wolty, zmiany kierunku i przeszłam do kłusa. Tak jak wcześniej porobiłam wolty itp. a także poćwiczyłam chód boczny, w końcu zagalopowałam. Byłam taka szczęśliwa. Od 2 dni nie jeździłam, bo byłam z tatą u babci. Zrobiłam wolty i lotne zmiany nogi. Przeszłam do kłusa, stępa i stój. Zagalopowałam z miejsca. Zatrzymałam się i zeszłam. Przywiązałam Grację i rozłożyłam przeszkody na klasę N. Podeszłam do klaczki i weszłam na nią. Po chwili znowu galopowałam. Najechałam na pierwszą przeszkodę. Bezbłędnie. Z innymi było podobnie. Zaprowadziłam ją do boksu i rozebrałam, a potem poszłam do domu.

************************************************************************************************************
I jak? No wiem trochę krótki no, ale to dopiero 2 rozdział, więc spokojnie rozkręci się.







czwartek, 26 września 2013

Rozdział 1

                                            Rozdział 1


Poczułam czyjś dotyk na ramieniu i się obudziłam. Stał przede mną zdenerwowany tata.
-Ubieraj się i jedziemy!-rozkazał
-Ale dlaczego?-zapytałam
Nie gadaj, tylko się ubieraj!- po czym wyszedł z pokoju. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 2 rano. Parę godzin przed przyjazdem mamy z zawodów. Ubrałam się i zeszłam na dół. Tata od razu zaprowadził mnie do samochodu. Wsiedliśmy. Zastanawiałam się o co chodzi. Usłyszałam dźwięk silnika i ruszyliśmy. Podróż odbyła się w ciszy. Po 15 minut tata wyłączył silnik i wyszliśmy. Byliśmy na szpitalnym parkingu. Weszliśmy do środka.
-Usiądź i poczekaj chwile.-powiedział po czym poszedł do recepcji, wymienił kilka zdań i pobiegł przez korytarz. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Parter był całkiem duży. Mieściły się na nim: duża recepcja i korytarz biegnący po całym szpitalu. Tam znajdowały się pewnie gabinety. Podeszła do mnie pielęgniarka, a za nią lekarz.
-Ola Grzywic?-spytała kobieta, a ja odpowiedziałam tylko skinieniem głowy.
-Twoja mama, Dominika-zaczęła- miała wypadek i miała bardzo poważne obrażenia i ...-nie dokończyła zdania,  a ja się rozpłakałam.
-I ona umarła-dokończył lekarz.





Siedziałam właśnie w siodlarni na krześle i przypominałam sobie ten dzień, który miał miejsce 5 lat temu. Miałam wtedy 11 lat. Tak dużo rzeczy się zmieniło od tamtego czasu. Nic już nie jest takie same, no ale cóż trzeba żyć dalej.

************************************************************************************************************
Hejo! To mój pierwszy post na tym blogu. Mam nadzieję, że jest lepszy od tamtego. Pozdrawiam;)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli ci się podoba zostaw komentarz i podaj adres strony innym osobom. Z góry dzięki:P