piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 22



Siedziałam z Karo w kafejce niedaleko stajni. Starałam sie nie przebywać często w domu, bo nie miałam ochoty patrzeć rodzicielom w oczy. W sumie sytuacja się poprawiła. Tata dzięki pomocy mamie lepiej robi papierkową robote, a mama wróciła do jazdy konnej. Zapamiętała bardzo dużo, ale i tak ojciec jej troche pomaga. Pokochała Cezara, a on ją, więc to na nim jeździ i się nim zajmuje. Jeśli chodzi o związek rodziców to uważam, że chyba znów się w sobie zakochali, bo mówią sobie kawały, rozmawiają. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Karoliny.
-Idziemy już, bo mam ochotę pojechać w teren zanim się ściemni.-zapytała
-Jasne. Tylko najpierw zapłaćmy, bo wiesz nie chcę aby w gazecie były listy gończe z naszymi zdjęciami.-zaśmiałyśmy się.
-Ok.
Skierowałam się do kasy i zapłaciłam. Ubrałyśmy się i skierowałyśmy w stronę stajni. Doszłyśmy szybko. Przed nią stał Antek. Podeszłam do niego i go pocałowałam.
-No proszę, proszę! Nic mi nie mówiłaś.-zaśmiała się Karo, ale po chwili spoważniała.
-Antek- Karo, Karo-Antek.-powiedziałam- A tak naprawdę Karolina, ale woli Karo.
-Miło poznać.
-Cię również.
-Mam pytanie.-powiedziałam- Czy ktoś tu wspominał o terenie?
-Ja.-uśmiechnęła się dziewczyna.
-To pojedźmy we trójkę. Zawsze będzie raźniej.
-Jasne.-odpowiedzieli chórem.
-To do koni.
Skierowałam się do siodlarni po sprzęt. Wyszłam z niej i poszłam do Ramzesa.
-Hej śliczny.-zarżał na mój widok, bo się do siebie przywiązaliśmy.- Jedziemy w teren.
Po wyczyszczeniu i osiodłaniu wszyscy siedzieliśmy na koniach. Ja na Ramzesie, Antek na Tomsonie, a Karo na Rubiku.
-Gdzie jedziemy?-spytał chłopak
-Pokaże wam, ale nikt nie może o tym miejscu się dowiedzieć oprócz nas.-powiedziałam.- OK?
-Jasne.-odpowiedzieli.
Ruszyliśmy stępem, potem kłusem.
-Słuchajcie na tej ścieżce jest powalona kłoda. Ma może 110cm. Więc bądźcie gotowi.-zapowiedziałam
Ruszyliśmy galopem. Ramzes dobrze znał ścieżkę, więc był gotowy.
-I oto ona.-krzyknęłam.
Wszyscy ładnie sobie poradzili, przeszliśmy do stępa, a ja się dziwiłam dlaczego Aneta nie wykorzystywała go do skoków.
-Jesteśmy na miejscu.
Wyśliśmy z lasu i byliśmy na wielkim polu z górkami.
-To jak półsiad i dziki cwał?-ktoś spytał z tyłu.
Nie odpowiedziałam tylko to zrobiłam, a reszta to samo. Galopowaliśmy tak przez jakiś czas, kiedy zaczynało robić się ciemno i postanowiliśmy wrócić do stajni.

                                                                                  ***

-Ola chodź na dół!-krzyknęła mama
Zczołgałam się z łóżka i poczłapałam na dół. Przy stole siedziała cała rodzinka. Skinieniem głowy kazano mi usiąść, więc usiadłam.
-Wiem, że teraz jesteś w trudnym okresie.-zaczęła mama- Ale chcielibyśmy cię przeprosić.
Nastała krępująca cisza. Z moich oczu popłynęły łzy.
-Też was przepraszam.-powiedziałam i przytuliłam się do nich.
--------------------------------------------------------------------------------------
Z nudów, bo nie mam co czytać (nie ma nowości na waszych blogach, a jestem chora) Zaczynam powoli się bać, bo jak piszę to nie muszę patrzeć na klawiaturę, a i tak piszę dobrze xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz