piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 24+podziękowania+przeprosiny :)


                                                                       ~Ola~
Tata ustawił przeszkody do 120cm.
-To ja pojadę pierwszy.-powiedział
Kiwnęłam głową. Dał łydkę i najechał na pierwszą przeszkodę. Bezbłędnie. Podobnie było z innymi przeszkodami, ale przy ostatniej zwalił drążek. Poklepał konia i do nas podjechał.
-Teraz twoja kolej.
Dałam łydkę do galopu.

                                                                      ~Dominika(mama)~

Widziałam jak Ola daje łydkę i rusza galopem na pierwszą przeszkodę. Byłam z niej dumna, ponieważ tak dużo rzeczy się nauczyła. Najpierw był niebieski okser, stacjonata, koperta, stacjonata, tripplebarre. Przy przed ostatniej przeszkodzie koń jakby się zawahał. Wiedziałam, że skok się nie uda. Koń skoczył, ale na drążki, przez co razem z Olą się wywalili. Obie się nie ruszały.
-Ola!!-krzyknęłam.

                                                                          ~Ola~

Jechałam na przed ostatnią przeszkodę. Delta jakoś dziwnie się wybiła, przez co wpadła na drążki i razem ze mną się wywaliła. Ja spadłam, a ona na moją nogę. Jedyne co pamiętam to przeraźliwy ból i ciemność.

Otworzyłam oczy i zamrugałam. Byłam gdzieś, ale na pewno nie w domu. Obok mnie siedziała chyba mama i jakiś pan, trzymający ją za rękę.
-Obudziła się.-powiedziała mama i szturchnęła pana obok.
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
-Co, co się stało?-spytałam ochrypłym głosem.
-Miałaś wypadek na koniu i...-przerwała w połowie zdania
-I co?
-I musieli ci ambutować nogę.-wyrzuciła to z siebie.
Zamurowało mnie. Odkryłam kołdrę i zobaczyła, że nie mam połowy nogi. Zaczęłam płakać.
-Nie martw sie wszystko będzie dobrze. Pójdziemy po lekarza.- i wyszli
Jak to możliwe?! Przecież teraz wszystko będzie inaczej. Nie będę mogła normalnie chodzić, biegać, skakać, a najgorsze jest to, że nie będę mogła jeździć konno! Moja cała praca poszła na marnę.
Do sali weszli prawdopodobnie lekarze.
-W końcu się pani obudziła.
-Jak to w końcu?
-Byłaś w śpiączce przez miesiąc.
Oniemiałam.
-Nie martw się kochanie.-powiedział facet, który był z mamą.
-Dlaczego mówisz na mnie kochanie? Przecież cię nie znam.-zapytałam

--------------------------------------------------------------------------------------------
Słuchajcie ten rozdział piszę od tygodnia i dopiero dzisiaj go skończyłam. Brak weny :( Wiem taki smutny, no ale jest nawet nawet i mam nawet zakończenie I sezonu+ dziękuję Wam z całego serca, bo jest, aż ponad 2,000 wejść WOW!! ^-^

2 komentarze:

  1. Jupi ja jej ! Nareszcie jest co czytać ;* Dziękuję ci z całego serca ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. zamurowało mnie... O kurde... Może jakaś proteza, czy coś? o.O

    OdpowiedzUsuń