Rozdział 9
Diablica stała obok mnie, a ja powoli zakładałam jej kocyk na grzbiet, a ona ani drgnęła. Przypięłam dwa uwiązy do kantara i założyłam siodło. Poklepałam ją i zdjęłam siodełko. I tak parę razy, dopóty, dopóki nie postanowiłam, że założę jej ogłowie. Nic, zero reakcji, że zbliżam się z czymś do niej, co dziwne, wzięła wędzidło. Odbezpieczyłam strzemię i włożyłam do niego nogę. I znowu tak parę razy, do kiedy, odbiłam się od ziemi i wsiadłam na nią. Dałam łydkę i popchnęłam dosiadem, a ona od razu ruszyła stępem. Minęło dwadzieścia minut, a ona chodziła perfekcyjnie, tak jakby była zajeżdżona. Dałam znak i ruszyłyśmy kłusem, a moja buzia rozwarła się, jakby zobaczyłabym kosmitę. Jak to możliwe, że ona reaguje tak dobrze na pomoce. Przecież niby jeszcze nikt na niej nie jeździł.-pomyślałam. Jechałam kłusem ćwiczebnym i ułożyłam to co trzeba do zagalopowania. Od razu zareagowała i galopowałyśmy sobie. Po skończonym treningu nadal byłam zdziwiona. Zaprowadziłam klacz na pastwisko i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam komputer i wyszukałam numer do dawnej stajni, gdzie znajdowała się Diablica. Wykręciłam telefon i chwile odczekałam.
-Halo?!-powiedział głos w słuchawce
-Dzień dobry, czy to stajnia Super Horse?-spytałam
-Tak. W czym mogę służyć?
-Ja mam pytanie w sprawie konia.
-Jakiego?
-Diablicy. Czy ona była zajeżdżona?
-Oczywiście, ona skakała z jeźdźcem z metr, ale z możliwościami na więcej.
-Aha...
-A coś się stało?
-Nie tylko tak pytam.-powiedziałam- A i ile ona ma lat?
-Diablica urodziła się w styczniu w 2006 roku, więc ma siedem lat.
-Aha to bardzo dziękuję i nie przeszkadzam.-powiedziałam po czym się rozłączyłam.
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Poszłam do taty i chciałam mu wszystko opowiedzieć, ale on wygonił mnie i zamknął za mną drzwi, więc poszłam do Klaudii, która właśnie była na hali i skakała z Lego. Nie zobaczyła mnie, więc kiedy skończyła przejazd zaczęłam jej bić brawo.
-Och dziękuję wszystkim, naprawdę-zaśmiała się
-Powiem szybko i ci nie przeszkadzam.-powiedziałam- Diablica ma siedem, a nie trzy lata, to po pierwsze. Po drugie jest zajeżdżona, a po trzecie skacze z jeźdźcem metrówki.
-Jak to?-spytała
-Tak to. Ja już lecę, papatki.- po czym skierowałam się znowu do pokoju i zasnęłam zmęczona wszystkim.
***
Obudziłam się około ósmej. Ubrałam się i wyszłam na podwórze, gdzie powoli zaczynały się jazdy. Weszłam do stajni i zauważyłam nowego konia Ramzesa, a pod imieniem były wszystkie jego informacje, także właściciela.
-Czego tu chcesz? Idź sobie, bo pierwsza grupa już wsiada.-uśmiechnęła się dziewczyna, która za mną stała. Była to wysoka blondynka o niebieskich oczach.
-Jakbyś nie wiedziała jestem córką właściciela, a ty kim?
-Właścicielką Ramusia.
-Ramusia?
-Ramzesa, ale wiesz takie ciumcioki jak ty mogą tego nie wiedzieć.
-Aha...-byłam już wściekła- A jak masz na imię?
-Aneta Szutkiewicz. Mam siedemnaście lat, a także brązową i srebną odznakę.
Nie odpowiedziałam, tylko odeszłam. Wiedziałam, że jest z nami lafiryndra, która uważa się za najlepszą. Podeszłam do boksu Gracji i Diablicy, które były obok siebie i dałam im marchewki.
***
Zerwałam się nagle. Była mniej więcej druga nad ranem. Coś kazało mi wstać i pójść do stajni. Założyłam bluzę, buty i wyszłam z domu. Zapaliłam światło i zaczęłam podchodzić do koni patrząc czy wszystko jest OK. Nagle mnie zamurowało. Gracja leżała i się nie ruszała. Zadzwoniłam szybko do taty, a po chwili był już przy mnie. Zadzwoniliśmy po weterynarza, a on przyjechał błyskawicznie. Jak już ją zbadał to powiedział ,,Okazało się, że klacz miała wewnętrzny krwotok i zdechła''. Po tych słowach pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się na klucz. Zaczęłam płakać i nienawidzić rzeczywistości.
----------------------------------------------------------------------------------------
To jest chyba najdłuższy rozdział, który kiedykolwiek napisałam i to w pół godziny!!!!! Opis Diablicy zmienię i dodam Anety i Ramzesa. Może nawet jeszcze dzisiaj ;) Więc tak... Mam nadzieję, że się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz